wtorek, 22 października 2013

18




I co mam powiedzieć,że jest dobrze. Otóż nie, jest źle. Z każdym dniem jest coraz gorzej.
Gdybym tylko mogła wyprowadziłabym się stąd jak najdalej. Tylko skąd wziąć pieniądze na mieszkanie i inne ważne wydatki. Skąd? Przecież nie spadną mi one z nieba.

Następnego dnia wieczorem zadzwoniłam do Justina. Jednak po kilku nieudanych próbach dodzwonienia się do przyjaciela nie pozostało mi nic innego jak poczekanie aż sam zadzwoni.
Prawdopodobnie ma w tym czasie koncert, śpi, imprezuje, udziela wywiadu, spotkał fanów albo z innych ważnych przyczyn nie może odebrać. Muszę to uszanować i zaczekać.

Jak co dzień wieczorem czytałam książkę. Coś w stylu fantasty. Oglądałam kiedyś film na podstawie tej książki a teraz chcę ją przeczytać. Pewnie będzie jeszcze bardziej ciekawa.

Leżałam spokojnie, w zupełnej ciszy popijając gorącą,białą czekoladę. Oswoiłam się z myślą, że jestem początkującym narkomanem. Próbuję zrozumieć, że to zrobiłam jest nie na miejscu i, że to nie powinno się zdarzyć. Mam nadzieje,że mimo,że nadal jestem w posiadaniu tego 'proszku' nie sięgnę po niego kolejny raz,że się powstrzymam.
Schowałam 'to' do skrzyni stojącej pod oknem i zamknęłam na kłódkę.
Mam nadzieje,że wkrótce dojdę do siebie i zdołam się pozbyć tego świństwa z mojego życia spuszczę to w muszli klozetowej i po sprawie.

Niepozornie spokojna spędzałam mile wieczór we własnym towarzystwie. Gdy nagle usłyszałam puknie w szybę okna balkonowego, które zasłoniłam wcześniej ciemnoniebieskimi roletami. By w pomieszczeniu było jeszcze ciemniej i mroczniej. Lubiłam taką atmosferę. Do tego porozstawiałam na komodzie i ławie świeczki. Wyglądało to romantycznie. Brakowało tylko tej osoby. Cóż, w moim przypadku tej osoby brak. Jeszcze nie pojawiła się w moim życiu.

Kiedy niepewna i trochę zmartwiona wstałam z pod koca i otworzyłam drzwi zobaczyłam Jusa. Skryty pod kapturem i luźnymi dresami wskoczył do mnie na balkon.

-Jak ty tu? - nie zdążyłam dokończyć gdy ten musnął mój policzek swoimi miękkimi, lekko różowymi ustami
-Cześć! - dał buziaka w policzek na powitanie
-Wchodź, cześć - powiedziałam zamykając za nim otwarte okno
-Dzwoniłaś prawda? Nie odebrałem bo akurat byłem na lotnisku. Wczoraj skończyłem trasę i wróciłem do Londynu - usiadł wygodnie na moim łóżku, wziął w rękę książkę by przeczytać tytuł
-Zostaw - próbowałam zabrać mu oprawiony w okładkę zbiór kartkę tworzący tom
-Proszę,proszę Cam i czytanie książki, do tego fantasty, haha - wybuchnął śmiechem
-Przestań ! - krzyknęłam na niego udając lekko obrażoną
-Dobra, wygłupiam się. Co u ciebie? Chciałem się spotkać, dawno nie rozmawialiśmy - dodał po chwili i przysiadł obok na rogowej sofie opierając się nogą o niską,stojącą obok ławę
-Wszystko ok - spuściłam głowę.

Jak na złość w tym momencie poczułam jak zaczep od bandaża właśnie spadł a spod rękawa bluzy wyłoniła się rękę pełna ran
-O matko - usłyszałam przerażony głos chłopaka, który momentalnie stanął za mną i bez słowa
 przytulił się do mnie 
-Justin przepraszam, nie chciałam ja to nieświadomie zrobiłam - szlochałam z płaczu tkwiąc nadal w jego uścisku
-Miałem przeczucie, że coś się stało. Nie myliłem,się. Chłopaki zadzwonili do mnie przed wczoraj i powiedzieli,że wyjechałaś, tak nagle -
puścił mnie a wtedy opadłam na podłogę i usiadłam swobodnie a on na przeciw mnie.
-Nie dawałam rady. Nie mogłam wytrzymać, pokłóciłam się  z Vicą. . ja wszystko im tam psułam, czułam się jak piąte koło u wozu, nie wiesz jak to jest, kiedy każdy cię odrzuca, rodzice mają cię głęboko w czterech literach i nawet nie masz się do kogo przytulić. Jedno z gorszych chwil w moim życiu. W dodatku to upokorzenie. Wiesz pewnie,że Zayn się we mnie... a z resztą .. to już nie jest ważne
-Wiem,Zayn cię kocha. Nie chcę się usprawiedliwiać ale ja nic nie wiedziałem o tej ich intrydze. Wiem na pewno,że nie wszystko wyszło im tak jak powinno. Zayn podobno jest załamany i obwiania się o twój wyjazd - dał mi jedną świeżą wiadomość o mulacie
-To jego wina, chociaż po części tak ale tylko po części. Obecnie to już przeszłość. Jest mi wszystko jedno.
-Te rany na rękę, te cięcia co to jest? Teraz masz zamiar się okaleczać?
-A komu ja jestem potrzebna? Jestem beznadziejna. 

-Przestań, nie mów tak nawet. Masz mnie,rodziców, siostrę. Masz dla kogo żyć. Czemu to zrobiłaś? Po co ?
-Justin, to dłuższa historia.
-Co ty jeszcze odwaliłaś? - spojrzał na mnie spod oka i skierował ręką na moją opuszczoną twarz podnosząc podbródek
Łzy zaczęły cieknął z oczu jak potok. Nie mogłam się opanować. Bałam się tego nawet powiedzieć.
-No mów, do cholery! - podniósł ton, ponieważ wiedziała,że zawsze kiedy tak robi ulegam 

-Justin, obiecaj,że nic nikomu nie powiesz, proszę - przybliżyłam się do jego twarzy i błagalnie spojrzałam mu w oczy
-Dobrze
-Napisałam do ciebie z innego numeru i podałam się za tego śledczego, który wiedział, że brałeś narkotyki, a ty bez problemu podałeś mi dane Geogr'a .
-Tego Geogr'a ? Dilera? - spojrzał na mnie z niedowierzaniem
-Tak - pokiwałam głową
-I w dodatku mnie okłamałaś? 

-Co mam powiedzieć, przepraszam - wzruszyłam bezbronnie ramionami
-Dobrze już dobrze nie płacz - otarł ostatnią łzę spływającą po moim policzku
-Masz to jeszcze?
-Amfetaminę?
-Tak
-Gdzie? Musimy się tego pozbyć?
-Widzisz tą skrzynie pod oknem, weź tam na półce obok pudełka leży mały kluczyk otwórz nim, tą kłódkę - zrobił tak jak mu powiedziałam
Biały proszek spuścił w łazience.

-Po sprawie - rzekł pocierając ręce

Wstałam z dywanu. Usiadłam na parapecie i patrzyłam wprost przed siebie. Tak jak wtedy gdy pierwszy raz spotkałam Victorię. Gdy pierwszy raz usłyszałam o One Direction.

-Powiedz mi jeszcze jedno? - przerwał moje milczenie ciemnooki przyjaciel
-Tak? - wyrwałam się ze wspomnień
-Te rany zrobiłaś gdy byłaś pod wpływem? - spytał łapiąc mnie za tą okaleczoną kończynę
-Dokładnie tak, rano się obudziłam i kompletnie zdziwiona wystraszyłam się plamy krwi na prześcieradle
-Boże, to moja wina- powiedział do siebie oddalając się od okna - Jestem twoim przyjacielem, powinienem coś zauważyć, pomóc Ci
-Tak teraz jeszcze ty się obwiniaj o moje głupie wybryki. Mówiłam,że sprawiam tylko problemy.
-Pomogę ci. Wyjdziesz z tego, słyszysz?
-Słyszę.

Resztę wieczoru spędziłam z Justinem. Oglądaliśmy filmy do późna. Potem około 3 w nocy przyjechał po niego ochroniarz.
A ja przytuliłam się do poduszki i w mgnieniu oka zasnęłam pewna obaw o jutro.


* grudzień *
No i jest nareszcie mój ulubiony miesiąc w roku. Upragnione święta,prezenty a co najważniejsze wolne od szkoły.Szczerze po dwóch miesiącach nauki już mam jest serdecznie dość. Tyle nauki ile ja mam to chyba naprawdę nikt nie ma. Musiałam pozaliczać zaległości, które zostały mi od czasu wyjazdu w nieudaną i niezakończoną trasę. Jednak na razie trzymam się dobrze zarówno jeśli chodzi o szkołę i stan psychiczny. Nie chodziłam nawet do żadnego psychologa nie musiałam. Rodzice o wszystkim się dowiedzieli, powiedziałam im wszystko ze szczegółami. Zrozumieli.
We wszystkim pomógł mi Jus gdyby nie on nie wiem co by teraz było.

Ostatni piątek przed świętami i ostatni dzień w szkole. Oczywiście późno wczoraj poszłam spać a rano kiedy pora była wstać nie chciało mi się podnieść z łóżka przez co zaspałam.
Wybiegłam z domu jak poparzona, ponieważ musiałam pośpiesznie udać się do profesora, który uczył moją klasę historii aby zaliczyć ostatni test, który kompletnie oblałam.
Na nieszczęście zaczął padać śnieg a płatki zaczęły wpadać mi do oczu co zasłaniało mi obraz.
Autobus, którym co dzień jeździłam też się spóźnił dlatego musiałam na iść pieszo.
Zupełnie załamana, niechętny krokiem ruszyłam z przystanku w kierunku szkoły.
Powolnym krokiem przeszłam przez pasy nie zauważając pędzącego w prawej strony pojazdu.
Ledwo uszłam z życiem kiedy auto zatrzymało mi się centralnie przed samym nosem.
Zza szyby wyłoniła się męska twarz.
- Czy ty chcesz stracić życie dziewczyno? - krzyczał
-Przepraszam - wydukałam cichym głosem, zdejmując kaptur z głowy
-Camilla? - usłyszałam i wtedy ponownie obejrzałam się na samochód

________________________________________________

Jak myślicie? Kto jest tajemniczym kierowcą?



2 komentarze: