Sięgnęłam po telefon wybierając numer na pogotowie.
-Halo?- usłyszałam damski głos wydobywający się z słuchawki
-Dobry wieczór. Dzwonię z ulicy Sunbridge 17 w Bradford. Moja siostra bardzo źle się czuję. Wymiotuje i jest sina,dusi się a objawy się nasilają, proszę o przysłanie pogotowia.
-Zrozumiałam. Proszę podać nazwisko i numer telefonu.
-Malker, Camilla Malker. Podaje numer 585696324
-Dziękuje, proszę siedzieć przy siostrze i czekać na karetkę, za chwilę będzie.
-Dziękuje- odpowiedziałam i rzuciłam telefon na szafkę
Weszłam do pokoju Dominici. Mama siedziała zapłakana. Stanęłam w drzwiach i powiedziałam
-Karetka zaraz będzie,trzymaj się Domi - uśmiechnęłam się by pocieszyć siostrę
Nie wyglądała dobrze. Twarz blada, oczy napuchnięte od płaczu a miska już pełna od wymiocin.
Miałam nadzieje,że to nic poważnego. Martwiły mnie tylko te duszności i napady kaszlu. Raczej nie występują one przy zwykłym zatruciu pokarmowym. Bałam się,że ucierpi na tym jej zdrowie.
Niestety ona nie była w stanie mówić, dlatego nie wiedziałam z jakiego powodu jej stan zdrowia tak się pogorszył od południa.
Usłyszałam z dołu głosy sanitariuszy.Zbiegłam do nich i wskazałam drogę. Sama zostałam na dole i w oczekiwaniu na ich wyjście z Dominicą.
Zobaczyłam zza drzwi wychylające się nosze. Na nich Dominica, owinięta kocem.
-Możemy jechać z Wami? - zapytałam mama
-Tak, oczywiście ale osobny pojazdem - odpowiedziałam jeden z pielęgniarzy
-Dobrze- odpowiedziała i pokazała na kluczyki leżące na stole
Zabrałam ze sobą torbę i dokumenty. Zamknęłam dom a mama w tym czasie poszła do garażu po auto.
Kiedy zamykałam bramę, karetka odjeżdżała.
Zabrali ją do NHS Trust. Około 30 minut od naszego domu. Mama musiała nadrobić drogi więc przyśpieszyła. Co prawda nie powinna prowadzić bo była pod wpływem leków uspokajających ale taty nie ma w domu a ja nie mam jeszcze prawa jazdy więc musiała prowadzić.
Szybko dotarłyśmy na miejsce. Po drodze nie napotkałyśmy żadnych komplikacji, poza tym,że Jeny pędziła jak szalona. Widziałam jak bardzo przeżywała to,że Dominica trafiłam do szpitala. Miałam wrażenie,że obwinia się o jej stan. Powtarzała ciągle,że brakuje jej ojca. No ale cóż tata pracuje, musi zarabiać.
Zaparkowałyśmy przy samym wejściu. Mama rzuciła mi kluczyki aby zabrałam torbę i zamknęła samochód.
Weszłam do środka i podbiegłam do rejestracji by zapytać gdzie przebywa moja siostra.
Powiedziano mi,że Dominica oczekuje na operacje. W moich oczach zagościł strach. Mama siedziała na krześle na przeciw sali i tonęła w łzach. Pocieszyłam ją i pocałowałam w czoło. Była załamana i bezradna. Jej najmłodsza córka, jej oczko w głowie ma przejść operacje. Ona nawet nie wie z jakiego powodu. Niepewność najbardziej boli. Boję się o nią ale na pewno nie tak jak ona. W końcu jest jej matką, ona ją urodziła i za wszelką cenę chcę ją bronić przed otaczającym ją złe. Rozumiem to, ale przekonam się o tym nie prędzej niż wtedy kiedy sama będę mamą. Kiedy mama trochę się uspokoiła z sali wyszedł lekarz. Zatrzymałam go i spytałam o moją siostrę.
-Przepraszam?!
-Tak? - zapytał starszy pan w białym nakryciu
-Czy wiadomo coś panu o stanie zdrowia mojej siostry Dominici Malker?
-Tak, przywieziono ją z bólami brzucha i trudnościami oddychania.
-Tak - pokiwałam
-Jest moją pacjentką.
-Czy ona będzie operowana?
-Tak, zjadła grzyba, niejadalnego. Jej wątroba ledwo pracuje - kiedy usłyszałam ostatnie słowo zamarłam, w oczy zaczęły napływać mi łzy
-Czy ona z tego wyjdzie? Proszę, niech pan powie,że tak - złożyłam ręce jak do modlitwy
-Nie mogę nic obiecać ale będę z tobą szczery.Jej organizm jest bardzo osłabiony, nie wiem czy zdołamy uratować jej życie, o wątrobie nie wspominając. Jeśli przeżyje będzie musiałam oczekiwać przeszczepu. Przykro mi. Musze wracać na sale.
Nic nie odpowiadając odeszłam na bok i oparłam się o ścianę. Musiałam powstrzymać łzy, nie chcę aby mama to widziała. Zobaczy, że coś jest źle. Nie mogę jej powiedzieć prawdy. Załamie się.
-Moja siostra nie umrze! - powiedziałam sobie w myśli i otarłam ostatnią łzę policzka
Wróciłam do mamy.
-Co powiedziała lekarz?- spojrzałam na mnie
-Powiedział,że wszystko jest pod kontrolą i,że wszystko będzie dobrze - poklepałam ją i przytuliłam
-To czemu ma mieć operację?
-Tego nie wiem, nie powiedziała mi.
Głupio mi było kłamać ale to dla jej dobra.Musiałam.
Kobieta odwróciła się i schowałam twarz w dłoniach. Nie mogła powstrzymać się od łez. Poczułam wibracje w torebce. To sms, od Zayn'a. Nie teraz, rzekłam w myśli i schowałam telefon nie odczytując treści.
Po chwili usłyszałam melodię dzwonka dochodzącego z głośnika telefonu mamy. Kobieta spojrzałam na wyświetlacz i jak oparzona podniosła się i skierowała w kierunku schodów. Potem zniknęłam z pola widzenia za ścianą.
Minęło 20 minut a ona nie wróciła. Poszłam więc w tym samym kierunku. Na końcu korytarza usłyszałam szlochanie. Dochodziło z toalety damskiej. Weszłam i zobaczyłam mamę siedzącą na podłodze.
-Co się stało? - spytałam schylając się do niej
-Nic, wracaj na korytarz - odparła podnosząc się z podłogi, odkręciłam wodę i obmyłam twarz
Stałam z boku.Na posadce zobaczyłam leżący telefon.Musiał wylecieć jej z kieszeni kiedy wstała. Podniosłam go kiedy nie patrzyła.
-Idziemy? - zapytała, zakręcając wodę
-Zostanę chwilę, bo muszę gdzieś zadzwonić,dobrze?
Pokiwała i wyszła.
Wyjęłam jej komórkę by dowiedzieć do się stało. Byłam pewna,że chodzi o tatę.
W ostatnich połączeniach był jego numer.Postanowiłam więc się z nim skontaktować.
-Tato?
-Camilla?Cześć.
-Dominica jest na bloku operacyjnym - mówiąc to miałam szklanki w oczach
-Wiem, kochanie, mama do mnie dzwoniła.
-I? Nie przyjedziesz? - zdziwiłam się
-Nie mogę
-Twoja córka walczy o życie a ty nawet nie przyjedziesz - sarkastycznie zapytałam po czym wcisnęłam czerwoną słuchawkę
Czemu ja się tym nie przejęłam. Zawsze miał nas gdzieś, ważniejsza była praca. Ważniejsze są i były pieniądze. Myślałam,że się zmieni..głupia ja. Owszem wiele razy spotkałam się z oziębłością ze strony taty i brakiem jakiegokolwiek zainteresowania ale w takiej chwili..nie spodziewałam się tego po nim, nie teraz.
Gdy zdenerwowana rozłączyłam połączenie ktoś zaczął dobijać się tym razem na mój telefon.
-Czego? - odebrałam połączenie od Zayna
-Hej, coś się stało?
-Przepraszam, ale nie mogę rozmawiać. Jestem w szpitalu.
-Poczekaj, nie rozłączaj się
-Co?
-W jakim? Przyjadę.
-Nie, będę coś wiedziała to zadzwonię.
-No powiedz?
-Eh, w NHS Trust.
-Przyjadę.
Nie mogłam mu nie powiedzieć. Tak bardzo zależało mu aby przyjechać. Jednak nie sądziłam, żeby to był dobry pomysł.
Wyszłam na korytarz. Mama siedziała samotnie pod salą. Usiadłam obok i oddałam jej komórkę.
-Zostawiłaś - podałam jej zgubę
Minęła kolejna godzina. A my nadal nic nie wiedziałyśmy.Z lewej strony korytarza usłyszałam kroki.
Podniosłam głowę.To Zayn. Przywitałam się z chłopakiem. Jednak nie wykazałam większego entuzjazmu z jego przybycia, ponieważ miałam nadzieje,że to Peter. Rozczarowałam się.
Wszyscy siedzieliśmy w ciszy. Co chwilę spoglądałam na zegarek. Co sekundę wskaznik zwątpienia coraz bardziej przeważał nad nadzieją. Bałam się, tak bardzo,że w pewnym momencie po prostu przytuliłam się do mulata.
-Będzie dobrze-szepnął mi do ucha
-Zayn boję się, Dominica walczy o życie.
-Spokojnie, ona będzie żyła, długo, długo,długo.
Po tych słowach zamilkłam, ponieważ zobaczyłam,że drzwi od sali otwierają się. Mama się nawet nie drgnęła, patrzyła w martwy punkt na ścianie. Natomiast ja podeszłam do lekarza. Zayn dorównał mi kroku.
Ze łzami w oczach wydukałam jej imię. Chirurg zdjął rękawice i wziął głęboki wziew.
Serce mi zamarło.
-Pacjentka..- zaczął ale po chwili zamilkł
-Proszę powiedzieć- niespodziewanie usłyszałam głos taty za plecami, który stał obejmując mamę zdenerwowaną mamę
-Przykro mi, nie udało nam się
-O Boże - mama zaczęła zanosić się od płaczu
Nie wytrzymałam.Rozryczałam się.
Oparłam się o drzwi i opuściłam aż do podłogi.
-Przecież rano wszystko było w porządku. Teraz ona nie żyje.
Zayn usiadł i przytulił mnie. Opuściłam szpital wraz z nim. Pojechaliśmy do domu. Wiem,że powinnam zostać w szpitalu, zobaczyć ją. Pożegnać się ale teraz nie byłam w stanie.
Musiałam być teraz z kimś, żeby się wygadać. Rodzice muszą być razem.Muszą przejść przez to razem. Mnie teraz nie potrzebują,potrzebują siebie.
Ja potrzebuję jej, ale ona odeszła. Odeszła i już nigdy nie wróci. Chyba nigdy nie pogodzę się z myślę, że moja mała siostrzyczka nie żyje,że umarła w taki sposób, w takim momencie,w tak młodym wieku.

Smutne opowiadanie. ;(
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne.
wiem,że smutne sama się popłakałam ;(
OdpowiedzUsuńJejku jejku jejku :(( Chcę kolejne.... :(
OdpowiedzUsuńzapomniałaś o nas :(
OdpowiedzUsuńwybacz ale nie mogę kontynuować tego bloga gdyż zapomniałam loginu i hasła do tego konta, bardzo mi przykro ale zapraszam na nowego bloga ,który prowadzę wraz z przyjaciółką http://onee-look.blogspot.com/ / Klaudia :)
OdpowiedzUsuń