sobota, 16 listopada 2013

20



Sięgnęłam po telefon wybierając numer na pogotowie.
-Halo?- usłyszałam damski głos wydobywający się z słuchawki
-Dobry wieczór. Dzwonię z ulicy Sunbridge 17 w Bradford. Moja siostra bardzo źle się czuję. Wymiotuje i jest sina,dusi się a objawy się nasilają, proszę o przysłanie pogotowia.
-Zrozumiałam. Proszę podać nazwisko i numer telefonu.
-Malker, Camilla Malker. Podaje numer 585696324
-Dziękuje, proszę siedzieć przy siostrze i czekać na karetkę, za chwilę będzie.
-Dziękuje- odpowiedziałam i rzuciłam telefon na szafkę

Weszłam do pokoju Dominici. Mama siedziała zapłakana. Stanęłam w drzwiach i powiedziałam
-Karetka zaraz będzie,trzymaj się Domi - uśmiechnęłam się by pocieszyć siostrę

Nie wyglądała dobrze. Twarz blada, oczy napuchnięte od płaczu a miska już pełna od wymiocin.
Miałam nadzieje,że to nic poważnego. Martwiły mnie tylko te duszności i napady kaszlu. Raczej nie występują one przy zwykłym zatruciu pokarmowym. Bałam się,że ucierpi na tym jej zdrowie.
Niestety ona nie była w stanie mówić, dlatego nie wiedziałam z jakiego powodu jej stan zdrowia tak się pogorszył od południa.

Usłyszałam z dołu głosy sanitariuszy.Zbiegłam do nich i wskazałam drogę. Sama zostałam na dole i w oczekiwaniu na ich wyjście z Dominicą.
Zobaczyłam zza drzwi wychylające się nosze. Na nich Dominica, owinięta kocem.

-Możemy jechać z Wami? - zapytałam mama
-Tak, oczywiście ale osobny pojazdem - odpowiedziałam jeden z pielęgniarzy
-Dobrze- odpowiedziała i pokazała na kluczyki leżące na stole

Zabrałam ze sobą torbę i dokumenty. Zamknęłam dom a mama w tym czasie poszła do garażu po auto.
Kiedy zamykałam bramę, karetka odjeżdżała.
Zabrali ją do NHS Trust. Około 30 minut od naszego domu. Mama musiała nadrobić drogi więc przyśpieszyła. Co prawda nie powinna prowadzić bo była pod wpływem leków uspokajających ale taty nie ma w domu a ja nie mam jeszcze prawa jazdy więc musiała prowadzić.
Szybko dotarłyśmy na miejsce. Po drodze nie napotkałyśmy żadnych komplikacji, poza tym,że Jeny pędziła jak szalona. Widziałam jak bardzo przeżywała to,że Dominica trafiłam do szpitala. Miałam wrażenie,że obwinia się o jej stan. Powtarzała ciągle,że brakuje jej ojca. No ale cóż tata pracuje, musi zarabiać.

Zaparkowałyśmy przy samym wejściu. Mama rzuciła mi kluczyki aby zabrałam torbę i zamknęła samochód.
Weszłam do środka i podbiegłam do rejestracji by zapytać gdzie przebywa moja siostra.
Powiedziano mi,że Dominica oczekuje na operacje. W moich oczach zagościł strach. Mama siedziała na krześle na przeciw sali i tonęła w łzach. Pocieszyłam ją i pocałowałam w czoło. Była załamana i bezradna. Jej najmłodsza córka, jej oczko w głowie ma przejść operacje. Ona nawet nie wie z jakiego powodu. Niepewność najbardziej boli. Boję się o nią ale na pewno nie tak jak ona. W końcu jest jej matką, ona ją urodziła i za wszelką cenę chcę ją bronić przed otaczającym ją złe. Rozumiem to, ale przekonam się o tym nie prędzej niż wtedy kiedy sama będę mamą. Kiedy mama trochę się uspokoiła z sali wyszedł lekarz. Zatrzymałam go i spytałam o moją siostrę.

-Przepraszam?!
-Tak? - zapytał starszy pan w białym nakryciu
-Czy wiadomo coś panu o stanie zdrowia mojej siostry Dominici Malker?
-Tak, przywieziono ją z bólami brzucha i trudnościami oddychania.
-Tak - pokiwałam
-Jest moją pacjentką.
-Czy ona będzie operowana?
-Tak, zjadła grzyba, niejadalnego. Jej wątroba ledwo pracuje - kiedy usłyszałam ostatnie słowo zamarłam, w oczy zaczęły napływać mi łzy
-Czy ona z tego wyjdzie? Proszę, niech pan powie,że tak - złożyłam ręce jak do modlitwy
-Nie mogę nic obiecać ale będę z tobą szczery.Jej organizm jest bardzo osłabiony, nie wiem czy zdołamy uratować jej życie, o wątrobie nie wspominając. Jeśli przeżyje będzie musiałam oczekiwać przeszczepu. Przykro mi. Musze wracać na sale.
Nic nie odpowiadając odeszłam na bok i oparłam się o ścianę. Musiałam powstrzymać łzy, nie chcę aby mama to widziała. Zobaczy, że coś jest źle. Nie mogę jej powiedzieć prawdy. Załamie się.

-Moja siostra nie umrze! - powiedziałam sobie w myśli i otarłam ostatnią łzę policzka
Wróciłam do mamy.
-Co powiedziała lekarz?- spojrzałam na mnie
-Powiedział,że wszystko jest pod kontrolą i,że wszystko będzie dobrze - poklepałam ją i przytuliłam
-To czemu ma mieć operację?
-Tego nie wiem, nie powiedziała mi.

Głupio mi było kłamać ale to dla jej dobra.Musiałam.
Kobieta odwróciła się i schowałam twarz w dłoniach. Nie mogła powstrzymać się od łez. Poczułam wibracje w torebce. To sms, od Zayn'a. Nie teraz, rzekłam w myśli i schowałam telefon nie odczytując treści.
Po chwili usłyszałam melodię dzwonka dochodzącego z głośnika telefonu mamy. Kobieta spojrzałam na wyświetlacz i jak oparzona podniosła się i skierowała w kierunku schodów. Potem zniknęłam z pola widzenia za ścianą.
Minęło 20 minut a ona nie wróciła. Poszłam więc w tym samym kierunku. Na końcu korytarza usłyszałam szlochanie. Dochodziło z toalety damskiej. Weszłam i zobaczyłam mamę siedzącą na podłodze.

-Co się stało? - spytałam schylając się do niej
-Nic, wracaj na korytarz - odparła podnosząc się z podłogi, odkręciłam wodę i obmyłam twarz

Stałam z boku.Na posadce zobaczyłam leżący telefon.Musiał wylecieć jej z kieszeni kiedy wstała. Podniosłam go kiedy nie patrzyła.

-Idziemy? - zapytała, zakręcając wodę
-Zostanę chwilę, bo muszę gdzieś zadzwonić,dobrze?
Pokiwała i wyszła.

Wyjęłam jej komórkę by dowiedzieć do się stało. Byłam pewna,że chodzi o tatę.
W ostatnich połączeniach był jego numer.Postanowiłam więc się z nim skontaktować.

-Tato?
-Camilla?Cześć.
-Dominica jest na bloku operacyjnym - mówiąc to miałam szklanki w oczach
-Wiem, kochanie, mama do mnie dzwoniła.
-I? Nie przyjedziesz? - zdziwiłam się
-Nie mogę
-Twoja córka walczy o życie a ty nawet nie przyjedziesz - sarkastycznie zapytałam po czym wcisnęłam czerwoną słuchawkę

Czemu ja się tym nie przejęłam. Zawsze miał nas gdzieś, ważniejsza była praca. Ważniejsze są i były pieniądze. Myślałam,że się zmieni..głupia ja. Owszem wiele razy spotkałam się z oziębłością ze strony taty i brakiem jakiegokolwiek zainteresowania ale w takiej chwili..nie spodziewałam się tego po nim, nie teraz.

Gdy zdenerwowana rozłączyłam połączenie ktoś zaczął dobijać się tym razem na mój telefon.

-Czego? - odebrałam połączenie od Zayna
-Hej, coś się stało?
-Przepraszam, ale nie mogę rozmawiać. Jestem w szpitalu.
-Poczekaj, nie rozłączaj się
-Co?
-W jakim? Przyjadę.
-Nie, będę coś wiedziała to zadzwonię. 

-No powiedz?
-Eh, w NHS Trust.
-Przyjadę.






Nie mogłam mu nie powiedzieć. Tak bardzo zależało mu aby przyjechać. Jednak nie sądziłam, żeby to był dobry pomysł.


Wyszłam na korytarz. Mama siedziała samotnie pod salą. Usiadłam obok i oddałam jej komórkę.
-Zostawiłaś - podałam jej zgubę

Minęła kolejna godzina. A my nadal nic nie wiedziałyśmy.Z lewej strony korytarza usłyszałam kroki.
Podniosłam głowę.To Zayn. Przywitałam się z chłopakiem. Jednak nie wykazałam większego entuzjazmu z jego przybycia, ponieważ miałam nadzieje,że to Peter. Rozczarowałam się.
Wszyscy siedzieliśmy w ciszy. Co chwilę spoglądałam na zegarek. Co sekundę wskaznik zwątpienia coraz bardziej przeważał nad nadzieją. Bałam się, tak bardzo,że w pewnym momencie po prostu przytuliłam się do mulata.
-Będzie dobrze-szepnął mi do ucha
-Zayn boję się, Dominica walczy o życie.
-Spokojnie, ona będzie żyła, długo, długo,długo.

Po tych słowach zamilkłam, ponieważ zobaczyłam,że drzwi od sali otwierają się. Mama się nawet nie drgnęła, patrzyła w martwy punkt na ścianie. Natomiast ja podeszłam do lekarza. Zayn dorównał mi kroku.
Ze łzami w oczach wydukałam jej imię. Chirurg zdjął rękawice i wziął głęboki wziew.
Serce mi zamarło.

-Pacjentka..- zaczął ale po chwili zamilkł
-Proszę powiedzieć- niespodziewanie usłyszałam głos taty za plecami, który stał obejmując mamę zdenerwowaną mamę
-Przykro mi, nie udało nam się
-O Boże - mama zaczęła zanosić się od płaczu


Nie wytrzymałam.Rozryczałam się. 
Oparłam się o drzwi i opuściłam aż do podłogi.
                                                                                                 
-Przecież rano wszystko było w porządku. Teraz ona nie żyje.

Zayn usiadł i przytulił mnie. 









Opuściłam szpital wraz z nim. Pojechaliśmy do domu. Wiem,że powinnam zostać w szpitalu, zobaczyć ją. Pożegnać się ale teraz nie byłam w stanie.
Musiałam być teraz z kimś, żeby się wygadać. Rodzice muszą być razem.Muszą przejść przez to razem. Mnie teraz nie potrzebują,potrzebują siebie.
Ja potrzebuję jej, ale ona odeszła. Odeszła i już nigdy nie wróci. Chyba nigdy nie pogodzę się z myślę, że moja mała siostrzyczka nie żyje,że umarła w taki sposób, w takim momencie,w tak młodym wieku. 



niedziela, 27 października 2013

19


Nie spodziewałam się tego. To był brązowooki członek One Direction - tak, Zayn.
Serce waliło mi jak oszalałe. Miałam wrażenie ze za chwilę wyskoczy mi z piersi. Takie niepozorne spotkanie a tyle niepotrzebnych emocji. Tyle złych wspomnień związanych z jego osobą.
Stanęłam twarzą w stronę maski czarnego pojazdu marki bmw, z którego właśnie wysiadł mulat.
Czym bliżej podchodził do mnie tym ja bardziej się cofałam. Wyglądało to jak amnezja. Jakby zapomniała jak wygląda. Chociaż wcale nie chodziło o to. Ja po prostu nie chciałam wracać do przeszłości - zapomnieć. To spotkanie było jak najbardziej zbędne.

-Camilla? - powtórzył
-Muszę iść - pokazałam kciukiem na drugą stronę ulicy i postawiłam pierwszy krok
-Tym razem nie pozwolę Ci tak szybko uciec- złapał mnie za dłoń
-Zostaw! Czego chcesz - uwolniłam się z jego uścisku
-Porozmawiać - odparł chowając dłonie do kieszeni
-Nie mam czasu, śpieszę się do szkoły
-O to akurat cię podwiozę - pokazał na samochód
-Nie,dzięki pójdę pieszo
-Poczekaj, teraz tak będzie cały czas przede mną uciekać?
-Wiesz, że właśnie marnuję czas na rozmowę zamiast iść do szkoły zaliczyć test? Zaraz będę spóźniona - spojrzałam na zegarek na nadgarstku, było już za dziesięć ósma
-Więc nie gadaj tylko wsiadaj - otworzył mi drzwi
-No dobra - westchnęłam, zgodziłam się tylko dlatego,że zależało mi na tym zaliczeniu

Przez dziesięciominutowy odcinek drogi ani ja ani on nie puścił pary z ust. Natomiast gdy samochód zatrzymał się przed samym wejściem do szkoły Zayn zaczął prosić mnie o spotkanie

-Proszę, dzisiaj wieczorem po ciebie przyjadę, pojedziemy gdzieś i porozmawiamy na spokojnie - nalegał
-Nie, słyszysz, ja chcę zapomnieć. Nie chcę drążyć tematu.
-Nie wypuszczę Cię dopóki sie nie zgodzisz - zamknął jednym przyciskiem wszystkie drzwi
-Proszę, jestem już spóźniona ! - błagałam ale on nie uległ, tylko pokiwał głową na boki

Przygryzłam dolną wargę.

-Dobra!
-Co dobra?
-Zgadzam się, dzisiaj o 18 przyjedź pod mój dom.
-O 18 ? Nie zdążę.
-To o 19 - otworzył drzwi
-Ok - krzyknął, widziałam jak jego kąciki ust unoszą się do góry, uśmiechnął się

Biegiem przekroczyłam schody i wpadłam do klasy po drodze zostawiając w szatni kurtkę.

-Przepraszam, autobus mi uciekł - weszłam do klasy zdyszana i z wypiekami na twarzy
-Siadaj i pisz- podał mi kartkę a właściwie arkusz kartkek
Podczas pisania myśli zaprzątał mi Malik. Czułam jak wiedza umyka mi z głowy.
Pustka,pustka i jeszcze raz pustka. Jak znowu obleje to chyba go zabiję. To przez niego.

-Camilla skup się! - mówiłam sobie w myślach

To pomogło! Zaczęłam uzupełniać wszystkie pytania. Została mi ostatnia strona.
Wtedy profesor kazał oddać kartki. Myślałam,że za chwilę na niego nakrzyczę.Kiedy podszedł i chciał zabrać papier z blatu ławki spojrzałam na niego błagalnym spojrzeniem i poprosiłam o dodatkowych 5 minut. Myślałam,że nie zgodzi się ale udało mi się. Nawet lekko się uśmiechnął.
Taki gbur jednak też ma uczucia.
Skończyłam dokładnie po upływie danego czasu. Z uśmiechem oddałam kartkę i opuściłam salę historyczną.

Wyszłam na korytarz. Trwała 20 minutowa przerwa. Usiadłam na ławce obok sali, w której teraz miałam zajęcia z chemii. Akurat z tym przedmiotem nie miałam problemów. Rozumiałam go jak nikt inny. Miałam nadzieje,że już nikt nie popsuje mi dobrego humor.
Ale jednak prysnął gdy na horyzoncie zobaczyłam Victorię. Odstrojona w granatową, krótką sukienkę, która ledwo zakrywała jej tyłek. Włosy rozpuszczone, które dodawały jej lat. Wyglądała raczej jak pani profesor a nie uczennica. Szła pewnym krokiem. Dawno nie widziałam w jej oczach tyle pewności. Po samym wyglądzie można śmiało wywnioskować zmianę.
To nie ta sama Vica, którą spotkałam kilka miesięcy temu.
Obserwowałam jej zachowanie całą przerwę. Siedziała trochę dalej niż ja, dlatego mnie nie widziała.
Weszłam do klasy jako pierwsza po dzwonku. Zaraz za mną ona. Usiadłam w ostatniej ławce, obok okna. Zawsze kiedy lekcja mnie nie interesowała patrzyłam przez nie, w ten sposób szybciej mijał czas.
Pech chciał,że blondynka zajęła miejsce obok mnie. Spoglądałam na nią pytająco. Nie zwróciła na to uwagi. Siedziała wyprostowana, jej wzrok zatrzymał się na tablicy i tkwił tam całą lekcję.

Usłyszałam dzwonek,wrzuciłam zeszyt do torby i żwawym krokiem wyszłam.
Poszłam do automatu z napojami. Chciało mi się spać, dlatego na poprawę samopoczucia wybrałam kawę. Szła w kierunku klasy od matematyki. Popijałam ciemny napój kawowy, powoli stąpając po stopniach długich schodów, które prowadziły na wyższe piętro. Wzrok wpatrzony miałam w kubek by nie wylać na siebie cieczy. Nie byłoby to fajne. Jedną ręką puściłam plastikowe naczynie, ponieważ poczułam wibracje telefonu w kieszeni. Chciałam sprawdzić kto to.
Potchnęłam się przy tym o jeden ze stopni i pół kawy wylądowało na osobie przechodzącej właśnie obok mnie. Tą osobą okazała się być niebieskooka Victoria.

-Przepraszam - rzekłam podnosząc kubek z podłogi
-Cholera, specjalnie to zrobiłaś ? - wyskoczyła do mnie z pretensjami
-Nie! Sprawdzałam telefon bo ktoś mi napisała sms i się pod... z resztą nie ważne, przeprosiłam - przerwałam tłumaczenie
-To ja przepraszam, nic się nie stało - odparła ścierając z sukienki niewielką plamę
-Ok - odwróciłam się i odeszłam
-Poczekaj usłyszałam - po kilku sekundach z końca korytarza

Zdziwiona widokiem stanęłam na przeciw biegnącej do mnie blondynki.
-Porozmawiamy? Chciałam cię przeprosić - powiedziała zatrzymując się tuż przed moim nosem
-Może usiądziemy - pokazałam palcem na ławkę
-Dobra - usiadłam zakładając nogę na nogę - Cam ja cię bardzo,bardzo przepraszam wiesz?Wszystko wyszło nie tak, nie powinnam była tak się zachowywać.
-Oszczędź to gadanie, przyjmuję przeprosiny -
skończyłam kłótnię z przyjaciółką skromnym pojednaniem i podałam jej rękę na zgodę

Reszta lekcji minęła w mgnieniu oka. Nim się obejrzałam byłam już w domu i czekałam aż pani Gonzalez poda nam obiad. Tym razem to mama wyjechała, ale już jutro z rana miała pojawić się w domu. Po niedokończonym posiłku odrobiłam lekcje z Dominicą. Tak, dobrze słyszycie z moją,młodszą siostrą. Od momentu kiedy dowiedziała co się stało zrozumiała czemu tak się zachowywała i stała się dla mnie milsza to też ja czynię dla niej to samo.
Skończyłyśmy bardzo szybko wtedy ja od razu poszłam pod prysznic. Potem nałożyłam lekki make up. Aby nie wyglądać jak kościotrup. Moja twarz ostatnimi czasy zrobiła się bardzo blada, mało jem, bo nie mam ochoty może to dlatego.
Przeszukałam całą garderobę jednak nie wybrałam nic odpowiedniego. Zasięgnęłam rady Domi, ponieważ sama nie wybrałam bym niczego do jutra.Jak mam się ubrać skoro nie wiem co to za okazja, czego się spodziewać? To randka, czy zwykłe spotkanie towarzyskie? Cóż.
Nie mniej jednak siostra wybrałam dla mnie bardzo fajny zestaw,że też wcześniej tego nie zauważyłam.
Założyłam luźną bluzkę i legginsy. Ocieplana,czarna kurtka i niskie,wygodne botki idealnie się komponowały <KLIK>

Wyjrzałam przez szybę. Czarny pojazd stał pod bramą. Wyszłam z pokoju chowając do torebki błyszczyk i perfumy. Schodząc ze schodów usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi.
Zeszłam tam i zastałam mamę z walizkami.

-Jesteś wcześniej - podeszłam przytulić zmarzniętą kobietę
-Tak, wyrobiliśmy się wcześnie i jestem. A gdzie ty się wybierasz?
-Idę .. na spotkanie.
-Z kim? - podparła bioder dłońmi zasłaniając mi drogę
-Mamo?!
-Mów bo nie wyjdziesz - uśmiechnęła się
-Z Zaynem
-Z tym?
-Tak z tym z tego zespołu.
-Ale?
-Potem ci wytłumaczę - odsunęłam mi się z drogi
-O której będziesz?
-Nie wiem, on mnie przywiezie nie martw się - powiedziałam i wyszłam

Niezdecydowana i trochę niepewna wsiadłam do bmw.

-Hej - przywitał się i pocałował mnie w policzek jednak ja odchyliłam twarz na bok 
-Cześć - odpowiedziałam bez większego przejęcia, po czym ruszyliśmy jak się dowiedziałam w trakcie - do jego domu.

Pod budynkiem poczułam nagłą niechęć. Ale potem wyszłam. Zamknął bramę i zaprowadził mnie do środka. A sam wyszedł by zaprowadzić samochód do garażu.

Rozejrzałam się  po pomieszczeniach. Kuchnia połączona z salonem, chyba 5 sypialni, 3 łazienki, ogromny basen za domem a przed śliczny ogród. Czego chcieć więcej? Wystrój wnętrz idealnie pasował jego stylu. Podobał mi się. Sama chciałabym tu mieszkać. Tylko nie wiem po co mu taki wielki dom skoro jest sam?
Na białej,niskiej szafce stały zdjęcia. Kilka z dzieciństwa kilka z koncertów. Moją uwagę przykuło zdjęcie z 3 widać w różnych przedziałach wiekowych dziewczynami. Może to fanki - pomyślałam.

-To moje siostry Waliha,Doniya i Saffa.
-Tak też myślałam - udałam głupią
-Chcesz latte? - spytał wychylając twarz zza ściany, która przedzielała salon i kuchnię
-Chętnie - usiadłam na czerwono-szarej sofie, która stała pod oknem a na przeciw niej,na ścianie powieszony chyba z 70 calowy telewizor co wzbudziło we mnie poczucie ciekawości i zdziwienia
-Duży mam telewizor co? - przyszedł i postawił dwie,wysokie szklanki z kawą
-Troszeczkę - zażartowałam
-Już wszystko w porządku ? - zapytał po krótkim milczeniu
-Na szczęście - wzięłam w dłonie gorący napój
-Cieszę się. Rozmawiałem wczoraj z Justinem na skypie. Powiedział mi,że już z tym skończyłaś.
-Tak to prawda, ale nie chcę drążyć tematu.
-Jasne - powiedział i sięgnął po swój kubek
-A u ciebie wszystko na swoim miejscu ? - postanowiłam wypytać go o wszystko
-Jak zawsze .
-Sprawy sercowe też ? - zapytałam podchwytliwie
-O dziwo tak, nawet mam dziewczynę.
-Ooo proszę - zamurowało mnie, poczułam jakby kłucie w sercu, szczerze to nawet zrobiło mi się przykro, nie wiem czemu, jednak udało mi się to ukryć
-No tak jakoś wyszło.
-A mogę wiedzieć kto to? - chciałam wiedzieć kto miał ten zaszczyt
-Niall Horan - zaczął się śmiać
-A ty nadal żartujesz a ja pytam poważnie.
-Przecież żartowałem z tą dziewczyną - uśmiechnął się

Ulżyło mi. Nie wiem dlaczego ale przejęłam się wiadomością o rzekomej dziewczynie.
Zaraz potem rozległ się dźwięk dzwonka.Ktoś dobijał się do drzwi. Wydawało mi się,że to chłopaki,bo było ich słychać już dłuższy czas.

-Otworze -wstał i podszedł do drzwi- Wchodźcie
-Obejrzałam się przez ramie i ujrzałam całą piąteczkę w komplecie - uśmiechnęłam się szeroko i przywitałam - Cześć !
-Niespodziewany gość - mrugał do Zayna Lou
-Randka - powiedział najmłodszy
-Przeszkodziliśmy, uuu - zaczęli buczeć
-Nie przeszkadzacie, to raczej ja już pójdę - wstałam i wzięłam torebkę z kanapy
-Nie no co ty, przecież oni zaraz wychodzą, prawda ?- spojrzał na nich Malik
-Tak, idziemy na imprezę, wpadliśmy tylko zostawić rzeczy u Zayn'a bo dzisiaj tu przenocujemy.
-Aha - zrobiłam dziwną minę i wróciłam na miejsce, postanowiłam się już nic nie odzywać i poczekać aż chłopaki opuszczą progi domu

Siedziałam sama chyba przez 20 minut. Co chwilę słyszałam śmiech, szeptanie i bieganie. Zachowywali się jak dzieci.Taki Big Baby z One Direction. To brzmi tak bardzo nierealnie a jednak!

-Przepraszam - usiadł trochę zdyszany obok mnie, chwilę później usłyszałam dźwięk trzaśnięcia drzwiami
-Ok, nic się nie stało. A wiesz ?
-Tak? - ciekawsko spytał
-Zamiast One Direction powinniście nazywać się Big Babies -zaśmiałam się pod nosem
-Nie rozumiem ? - speszony odsunął się trochę w tył
-No wiesz,wasze zachowanie idealnie pasuje do tej nazwy - ponownie się zaśmiałam
-Aa, już rozumiem

Na moment zapadła martwa cisza. Przerwałam ją.

-Zayn? Ale chyba ty chciałeś pogadać o czymś ważny, tak?
-Yy, tak - odpowiedział wyrwany z zamyślenia
-Tak więc? O czym? - spytałam ale on zachowywał się jakby był zahipnotyzowany- Halo? - machnęłam ręką przed jego oczami, które utkwiły wzrokiem na jego zakłopotanych rękach
-Zamyśliłem się - potrząsnął głową na bok
-Widzę - przytaknęłam
On wziął głęboki oddech i dalej ciągnął
-Powiedz mi .. na czym stoję ?
-Teraz to ja nie rozumiem ?
 -Odkąd wyjechałaś, zmieniłem się, nie chodzę na żadne imprezy, na koncertach nie mam ochoty śpiewać, nawet fani to zauważyli. Nie mam po co wstawać rano, kiedy nie mam sensu żyć. Wciąż spędzam czas samotnie, siedzę w domu i albo śpię albo siedzę przy laptopie. Kiedy czytałem twój list, popłakałem się. Naprawdę, jestem mięczakiem wiem. To nie jest ważne. Ważne to,że Cię kocham, najbardziej. Nim się spostrzegłem zakochałem się w Tobie. Nie mam pojęcia jak to się stało. To było jak pstryknięcia palcami. Jeden moment. Sam nie wierze w to co mówię.. kurde.
Ja Cię kocham Camilla, chcę być z Tobą. Chciałbym wiedzieć, czy mogę liczyć na jakiekolwiek zamiary z twojej strony. Czy zupełnie nic z tego. Czy ty coś do mnie czujesz? - na chwilę zamilkł-Zrozumiem, jeśli powiesz,że nie wyobrażasz sobie życia z kimś takim jak ja. Będzie mi trudno ale zrozumiem. Jedno twoje słowo i zmienia się moje życie. Muszę to wiedzieć!
No powiedz coś wreszcie, proszę
-Zayn..ja..nie wiem co powiedzieć.
-Najlepiej prawdę
-Zaskoczyłeś mnie, bardzo. Ja już sobie wszystko poukładałam
-Czyli nic z tego?
-Dasz mi dokończyć - kontynuowałam- Tak jak mówiłam poukładałam sobie wszystko, wszystkie sprawy,przyszłość i teraz nie chciałabym się z nikim wiązać, nie chodzi o to,że nie chciałbym być z tobą, bo jesteś gwiazdą, po prostu muszę się teraz zająć nauką, rodziną, sobą. Myślę,że może jak skończę szkołę to będę miała więcej wytchnienia, czasu, chęci.
-Jeszcze raz.. wróć. Czyli mam szansę? Kiedyś ?- podniósł spuszczoną głowę
-Kiedyś - pokiwałam głową a on podskoczył do góry i wymachiwał rękoma jakby dali mu lizaka, po czym odgarnął włosy do tyłu i usiadł jakby nigdy nic
-Cieszę się - uśmiechnął się 'pełną' gębą
-Ok- zmarszczyłam brwi ze zdziwienia
-Ale będziemy  teraz przyjaciółmi, co nie?
-Jeśli chcesz - odpowiedziałam, a on przylgnął do mnie i wciągnął mnie w swoje silne objęcia
-Przepraszam - usłyszałam głos za plecami
-Co ty tu robisz Louis? - speszona usiadłam nieco dalej od Malika
-Zapomniałem portfela, ale wy nie przeszkadzajcie sobie - wybuchnął śmiechem,jak to Lou
Oboje siedzieliśmy cicho. Kiedy Tomlinson wyszedł domownik, zaproponował mi aby została u niego na noc ale niestety musiałam wracać do domu bo Dominica, się nagle rozchorowała a mama sama nie dawała sobie z nią rady. Pani Gonzalez już skończyła pracę a taty jeszcze nie było w domu.
Mulat odwiózł mnie pod samą bramę. Widziałam,że liczył na buziaka w usta, jednak ja tylko cmoknęłam go w policzek i pomachałam zamykając stalową bramę.
Zrezygnowany odjechał z piskiem opon.

Ledwo weszłam do domu a usłyszałam donośny głos mamy na górze.

-Cam, chodź tutaj. Nie wiem co jej jest- krzyczała
Pobiegłam co sił na górę i zobaczyłam Domę, była cała blada, oczy podkrążone, sine. Dusiła się, obok stała miska. Musiała zwracać, czego ona się najadła - pomyślałam.
-Co tak stoisz, zrób coś- mama była taka rozproszona, nie wiedziała co robić

______________________________________________________
Nowe życie Camilii, nowe problemy,nowi ludzie - już wkrótce przekonacie się co czeka główną bohaterkę

wtorek, 22 października 2013

18




I co mam powiedzieć,że jest dobrze. Otóż nie, jest źle. Z każdym dniem jest coraz gorzej.
Gdybym tylko mogła wyprowadziłabym się stąd jak najdalej. Tylko skąd wziąć pieniądze na mieszkanie i inne ważne wydatki. Skąd? Przecież nie spadną mi one z nieba.

Następnego dnia wieczorem zadzwoniłam do Justina. Jednak po kilku nieudanych próbach dodzwonienia się do przyjaciela nie pozostało mi nic innego jak poczekanie aż sam zadzwoni.
Prawdopodobnie ma w tym czasie koncert, śpi, imprezuje, udziela wywiadu, spotkał fanów albo z innych ważnych przyczyn nie może odebrać. Muszę to uszanować i zaczekać.

Jak co dzień wieczorem czytałam książkę. Coś w stylu fantasty. Oglądałam kiedyś film na podstawie tej książki a teraz chcę ją przeczytać. Pewnie będzie jeszcze bardziej ciekawa.

Leżałam spokojnie, w zupełnej ciszy popijając gorącą,białą czekoladę. Oswoiłam się z myślą, że jestem początkującym narkomanem. Próbuję zrozumieć, że to zrobiłam jest nie na miejscu i, że to nie powinno się zdarzyć. Mam nadzieje,że mimo,że nadal jestem w posiadaniu tego 'proszku' nie sięgnę po niego kolejny raz,że się powstrzymam.
Schowałam 'to' do skrzyni stojącej pod oknem i zamknęłam na kłódkę.
Mam nadzieje,że wkrótce dojdę do siebie i zdołam się pozbyć tego świństwa z mojego życia spuszczę to w muszli klozetowej i po sprawie.

Niepozornie spokojna spędzałam mile wieczór we własnym towarzystwie. Gdy nagle usłyszałam puknie w szybę okna balkonowego, które zasłoniłam wcześniej ciemnoniebieskimi roletami. By w pomieszczeniu było jeszcze ciemniej i mroczniej. Lubiłam taką atmosferę. Do tego porozstawiałam na komodzie i ławie świeczki. Wyglądało to romantycznie. Brakowało tylko tej osoby. Cóż, w moim przypadku tej osoby brak. Jeszcze nie pojawiła się w moim życiu.

Kiedy niepewna i trochę zmartwiona wstałam z pod koca i otworzyłam drzwi zobaczyłam Jusa. Skryty pod kapturem i luźnymi dresami wskoczył do mnie na balkon.

-Jak ty tu? - nie zdążyłam dokończyć gdy ten musnął mój policzek swoimi miękkimi, lekko różowymi ustami
-Cześć! - dał buziaka w policzek na powitanie
-Wchodź, cześć - powiedziałam zamykając za nim otwarte okno
-Dzwoniłaś prawda? Nie odebrałem bo akurat byłem na lotnisku. Wczoraj skończyłem trasę i wróciłem do Londynu - usiadł wygodnie na moim łóżku, wziął w rękę książkę by przeczytać tytuł
-Zostaw - próbowałam zabrać mu oprawiony w okładkę zbiór kartkę tworzący tom
-Proszę,proszę Cam i czytanie książki, do tego fantasty, haha - wybuchnął śmiechem
-Przestań ! - krzyknęłam na niego udając lekko obrażoną
-Dobra, wygłupiam się. Co u ciebie? Chciałem się spotkać, dawno nie rozmawialiśmy - dodał po chwili i przysiadł obok na rogowej sofie opierając się nogą o niską,stojącą obok ławę
-Wszystko ok - spuściłam głowę.

Jak na złość w tym momencie poczułam jak zaczep od bandaża właśnie spadł a spod rękawa bluzy wyłoniła się rękę pełna ran
-O matko - usłyszałam przerażony głos chłopaka, który momentalnie stanął za mną i bez słowa
 przytulił się do mnie 
-Justin przepraszam, nie chciałam ja to nieświadomie zrobiłam - szlochałam z płaczu tkwiąc nadal w jego uścisku
-Miałem przeczucie, że coś się stało. Nie myliłem,się. Chłopaki zadzwonili do mnie przed wczoraj i powiedzieli,że wyjechałaś, tak nagle -
puścił mnie a wtedy opadłam na podłogę i usiadłam swobodnie a on na przeciw mnie.
-Nie dawałam rady. Nie mogłam wytrzymać, pokłóciłam się  z Vicą. . ja wszystko im tam psułam, czułam się jak piąte koło u wozu, nie wiesz jak to jest, kiedy każdy cię odrzuca, rodzice mają cię głęboko w czterech literach i nawet nie masz się do kogo przytulić. Jedno z gorszych chwil w moim życiu. W dodatku to upokorzenie. Wiesz pewnie,że Zayn się we mnie... a z resztą .. to już nie jest ważne
-Wiem,Zayn cię kocha. Nie chcę się usprawiedliwiać ale ja nic nie wiedziałem o tej ich intrydze. Wiem na pewno,że nie wszystko wyszło im tak jak powinno. Zayn podobno jest załamany i obwiania się o twój wyjazd - dał mi jedną świeżą wiadomość o mulacie
-To jego wina, chociaż po części tak ale tylko po części. Obecnie to już przeszłość. Jest mi wszystko jedno.
-Te rany na rękę, te cięcia co to jest? Teraz masz zamiar się okaleczać?
-A komu ja jestem potrzebna? Jestem beznadziejna. 

-Przestań, nie mów tak nawet. Masz mnie,rodziców, siostrę. Masz dla kogo żyć. Czemu to zrobiłaś? Po co ?
-Justin, to dłuższa historia.
-Co ty jeszcze odwaliłaś? - spojrzał na mnie spod oka i skierował ręką na moją opuszczoną twarz podnosząc podbródek
Łzy zaczęły cieknął z oczu jak potok. Nie mogłam się opanować. Bałam się tego nawet powiedzieć.
-No mów, do cholery! - podniósł ton, ponieważ wiedziała,że zawsze kiedy tak robi ulegam 

-Justin, obiecaj,że nic nikomu nie powiesz, proszę - przybliżyłam się do jego twarzy i błagalnie spojrzałam mu w oczy
-Dobrze
-Napisałam do ciebie z innego numeru i podałam się za tego śledczego, który wiedział, że brałeś narkotyki, a ty bez problemu podałeś mi dane Geogr'a .
-Tego Geogr'a ? Dilera? - spojrzał na mnie z niedowierzaniem
-Tak - pokiwałam głową
-I w dodatku mnie okłamałaś? 

-Co mam powiedzieć, przepraszam - wzruszyłam bezbronnie ramionami
-Dobrze już dobrze nie płacz - otarł ostatnią łzę spływającą po moim policzku
-Masz to jeszcze?
-Amfetaminę?
-Tak
-Gdzie? Musimy się tego pozbyć?
-Widzisz tą skrzynie pod oknem, weź tam na półce obok pudełka leży mały kluczyk otwórz nim, tą kłódkę - zrobił tak jak mu powiedziałam
Biały proszek spuścił w łazience.

-Po sprawie - rzekł pocierając ręce

Wstałam z dywanu. Usiadłam na parapecie i patrzyłam wprost przed siebie. Tak jak wtedy gdy pierwszy raz spotkałam Victorię. Gdy pierwszy raz usłyszałam o One Direction.

-Powiedz mi jeszcze jedno? - przerwał moje milczenie ciemnooki przyjaciel
-Tak? - wyrwałam się ze wspomnień
-Te rany zrobiłaś gdy byłaś pod wpływem? - spytał łapiąc mnie za tą okaleczoną kończynę
-Dokładnie tak, rano się obudziłam i kompletnie zdziwiona wystraszyłam się plamy krwi na prześcieradle
-Boże, to moja wina- powiedział do siebie oddalając się od okna - Jestem twoim przyjacielem, powinienem coś zauważyć, pomóc Ci
-Tak teraz jeszcze ty się obwiniaj o moje głupie wybryki. Mówiłam,że sprawiam tylko problemy.
-Pomogę ci. Wyjdziesz z tego, słyszysz?
-Słyszę.

Resztę wieczoru spędziłam z Justinem. Oglądaliśmy filmy do późna. Potem około 3 w nocy przyjechał po niego ochroniarz.
A ja przytuliłam się do poduszki i w mgnieniu oka zasnęłam pewna obaw o jutro.


* grudzień *
No i jest nareszcie mój ulubiony miesiąc w roku. Upragnione święta,prezenty a co najważniejsze wolne od szkoły.Szczerze po dwóch miesiącach nauki już mam jest serdecznie dość. Tyle nauki ile ja mam to chyba naprawdę nikt nie ma. Musiałam pozaliczać zaległości, które zostały mi od czasu wyjazdu w nieudaną i niezakończoną trasę. Jednak na razie trzymam się dobrze zarówno jeśli chodzi o szkołę i stan psychiczny. Nie chodziłam nawet do żadnego psychologa nie musiałam. Rodzice o wszystkim się dowiedzieli, powiedziałam im wszystko ze szczegółami. Zrozumieli.
We wszystkim pomógł mi Jus gdyby nie on nie wiem co by teraz było.

Ostatni piątek przed świętami i ostatni dzień w szkole. Oczywiście późno wczoraj poszłam spać a rano kiedy pora była wstać nie chciało mi się podnieść z łóżka przez co zaspałam.
Wybiegłam z domu jak poparzona, ponieważ musiałam pośpiesznie udać się do profesora, który uczył moją klasę historii aby zaliczyć ostatni test, który kompletnie oblałam.
Na nieszczęście zaczął padać śnieg a płatki zaczęły wpadać mi do oczu co zasłaniało mi obraz.
Autobus, którym co dzień jeździłam też się spóźnił dlatego musiałam na iść pieszo.
Zupełnie załamana, niechętny krokiem ruszyłam z przystanku w kierunku szkoły.
Powolnym krokiem przeszłam przez pasy nie zauważając pędzącego w prawej strony pojazdu.
Ledwo uszłam z życiem kiedy auto zatrzymało mi się centralnie przed samym nosem.
Zza szyby wyłoniła się męska twarz.
- Czy ty chcesz stracić życie dziewczyno? - krzyczał
-Przepraszam - wydukałam cichym głosem, zdejmując kaptur z głowy
-Camilla? - usłyszałam i wtedy ponownie obejrzałam się na samochód

________________________________________________

Jak myślicie? Kto jest tajemniczym kierowcą?



sobota, 19 października 2013

17






Zaczęło padać. No tak to codzienność w Anglii. Nie było mnie tu tylko trzy tygodnie a już zapomniałam jak tu jest.
Przy drodze obok lotniska złapałam taksówkę. Siedząc już w środku zadzwoniłam do jednego z lepszych hoteli w Glasgow. Zapytałam czy znajdzie się jakiś malutki apartament na dzisiejszą noc. Na szczęście znaleźli wolne miejsca.
Taksówkarz podjechał na parking hotelowy,opłaciłam jazdę i poprosiłam o pomoc z walizkami.
Jakoś zawlokłam je do hotelu.W rejestracji poprosiłam o szybkie zameldowanie i anonimowość.Nie chciałam aby ktoś dowiedział się gdzie jestem. Nawet rodzice a co dopiero zespół czy Zayn.
Dzisiaj chcę być zupełnie sama.Tylko ja,łóżko i dobra muzyka. Tego potrzebuję.
Nie rozpakowując się zanadto wyjęłam podręczny bagaż z kosmetykami i ciuchami na zmianę.Resztę zostawiłam w mały przedpokoju. Rozejrzałam się po luksusowej 'rezydencji'. Wzięłam szlafrok z walizki i poszłam pod prysznic.Woda pod natryskiem była taka przyjemna,cieplutka. Pełna dobrego humoru wyszłam z kabiny. Od piersi do kolan okryłam się czystym,pachnącym,nowiuśkim,białym i miękkim ręcznikiem.Rozpuściłam włosy.Usiadłam przed ogromnym lustrze w kształcie fali.Przeczesałam moje lekko kręcone włosy i założyłam moją 'batmanową' piżamę. Legginsy i czarna bluzka w symbole Batmana było moim ulubionym strojem do spania. Na stopy włożyłam kremowe papucie,które wyglądały jak skarpety. Poczułam burczenie. Potem pustkę w brzuchu. Zgłodniałam.

-Zamówię sobie coś słodkiego... ale zaraz jestem na diecie! W cholerę z tym, jedno ciastko nie zaszkodzi ! - gadałam sama ze sobą

Telefonicznie zamówiłam sobie ciastko o smaku czekolady, coś podobnego do tort royal'a - moje ulubione ciasto ze Starbucks'a a do tego karmelowe frappuccino.

Słodycze to ucieczka od problemów. Ale nie jestem aż tak bardzo zakompleksioną laską i nie mam zamiaru obżerać się takimi bombami kalorycznymi. Może i to pomaga ale nie chce wyglądać jak tłusta,spasiona 'świnia'.
Dzisiejszy dzień jest inny, dzisiaj muszę przemyśleć wszystko i poukładać swoje sprawy tak aby dojść do 'porozumienia ze swoim sercem i rozumem'.
Biorę się za swoje życie. Tak dalej nie może być. Muszę zapomnieć o tym co było.
Nie wiem co dalej z Victorią. Jak wróci do Bradford zobaczymy się znowu w szkole.
Zostało mi tylko kilka miesięcy do ukończenia liceum. A potem? No właśnie co potem?
Przecież ja nawet nie wiem co chcę robić w życiu? Jestem kompletnym beztalenciem.
Nic nie umiem,wszystko tylko potrafię popsuć. Jestem rozpieszczoną córeczką znanych rodziców.
Gdyby nie ich pieniądze i sława nigdy nie byłabym tym kim jestem. To w pewnym sensie mnie popsuło. Gdyby nie to,że są tym kim są byłabym zwyczajnym,szarym dzieckiem zwyczajnym rodziców. Może to i lepiej ? Może gdyby tak było to wszystko by się nie wydarzyło?


Z rozmyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. To moje zamówienie. A właściwie to kelner z moim zamówienie w dodatku bardzo przystojny i chyba znajomy. Skądś znałam tą twarz,tę sylwetkę,te ruchy. Kiedy podniósł  głowę spoglądając na mnie w jego oczach pojawiło się lekkie zdziwienie.

-Znowu ty! - powiedział zachrypnięty,męski głos
-Pamiętasz mnie. Co tu robisz? - spytałam
-Musiałem wyjechać z Finlandii, bo przez ciebie prawie mnie złapali.
-Jak to?! - zdziwiłam się zapraszając go ręką do pokoju
-Nie ważne. Muszę wracać - złapał już za klamkę ale zdołałam go zatrzymać
-Masz to jeszcze?
-Amfę? Mam.
-Proszę - błagalnym spojrzeniem prosiłam aby sprzedał mi działkę
-O nie! Nie chcę kolejnych problemów - odrzucił moją prośbę
-Proszę kupię więcej, kupię cztery działki. Proszę i obiecuję, że więcej mnie nie zobaczysz. Jutro wracam do domu.
-No dobra ostatni raz! - uległ po czym sięgnął do kieszeni spodni, wyjął z tamtą 4 folie z 'proszkiem'
-Ile? - zapytałam otwierając portmonetkę
-Tyle co zwykle, razy 4 - rzekł patrząc mi na ręce, z początku myślałam,że chcę zabierać mi karty bankomatowe albo cały portfel ale to po prostu efekt narkotyków, dziwne zachowanie
-Masz- podałam mu pieniądze a on dał mi 'to' a ja szybko zawinęłam w papier i schowałam do walizki.

Bez słowa wyszedł. Wtedy zamówienie mnie już nie interesowało - zupełnie. Wystarczyło,że wzięłam  jedną 'porcję' i usiadłam na łóżku.To już przyśpieszało akcję serca. Sam dotyka tego. Położyłam biały proszek przed sobą i wpatrywałam się w niego chyba przez godzinę.
Nie byłam pewna czy tego chcę. W końcu z pozycji siedzącej przeszłam w pozycję leżącą.
Tak było wygodniej. Światło dnia przygasło. I za oknem świecił tylko blask latarni ulicznych.
Lampa zapalona w pokoju dawała dodatkowe światło. Wszędzie indziej była nieograniczona ciemność,noc.
Złapałam za telefon.Odblokowałam. Na tapecie zobaczyłam zdjęcia. Co wywołało we mnie wspomnienia. Wspomnienia związane z trasą. Na zdjęciu byliśmy wszyscy razem, ja,Zayn,Niall,Liam,Louis,Harry i Vica.







 Przez chwilę poczułam smutek. Taki głęboki, który przewyższa wszystkie inne emocje i uczucia. Jednak kiedy spojrzałam na folię leżącą obok mnie dotarło do mnie, że nie należę do nich. Nie należę to tej grupy ludzi, jestem inna. Niepowtarzalna.
Wzięłam banknot. Na kartce w kratkę rozsypałam działkę sypkiego narkotyku. Zrolowałam banknot w rolkę. Zgasiłam lampę. Wzięłam jeden wdech. Otworzyłam szerzej nozdrza i wciągając ostatnie wdechy powietrza przybliżyłam twarz do kartki.
Serce biło jak wskazówka zegara - szybko i mocno.
Gdy dzieliło mnie o tego 2 cm poczułam lekkie oszołomienie. Chwilę później na papierze nie zostało już grama amfetaminy.
Położyłam się i poczułam szum w uszach. Wydawało mi się,że na ścianie widzę palmy. Gdy odwróciłam wzrok w inną stronę zobaczyłam morze. Zachód słońca odbijał się w jasnobłękitnej wodzie. Kiedy zamknęłam oczy i ponownie je otworzyłam widok zniknął. Zamiast tego za oknem widziałam skaczące po autach małpy. Cieszyłam się jak głupia. Poszłam do łazienki i wzięłam coś do ręki. Niestety nie pamiętam co to było. Pamiętam,że potem czułam niesamowity ból, którego nigdy wcześniej nie zaznałam.

Następnego dnia obudziłam się z bólem głowy. Na białej pościeli zobaczyłam pełno krwi. Kiedy wyciągnęłam lewą rękę z pod kołdry oniemiałam. Na ręce zobaczyłam napis perfekt.
Jednak nie było to napisane markerem czy innym przyborem do pisania.
To było..wyryte. Chyba żyletką. Strasznie szczypało. Ręka była trochę opuchnięta i zaczerwieniona. Rany były już zamknięte bo zrobiły się na nich strupy.




Wystraszyłam się. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Ani nie ćpałam ani się nie cięłam. Przecież to jest chore. Z tego zostaną blizny. Jak to będzie wyglądać.
Najgorsze było, że nic nie pamiętam. Tylko ten przeraźliwy ból...
W łazience znalazłam apteczkę a w niej bandaż. Zawiązałam nim rękę.
Gasząc światło usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. To tata.

-H-halo? - z draniem w głosie powiedziałam
-Cześć Camilla, gdzie jesteś bo jestem już w Glasgow. Gdzie mam podjechać ?
-Już? - zaczęłam panikować i szybko wrzucając rzeczy do walizki zaczęłam się przebierać.
-Tak gdzie przyjechać? - ponowił pytanie
-Yy? Wiesz co podjedź obok Victoria Park. Dobrze?
-Tam będziesz?
-Tak za niecałą godzinę, ok?
-Pośpiesz się - odparł

Schowałam telefon do wyćwiekowanej,ciemnozielonej torby. 

Walizki ledwo udało mi się zabrać. Na szczęście pomógł mi miły taksówkarz, który podbiegł do samego wyjścia. Przy rejestracji powiedziałam,że miałam mały wypadek i rozwaliłam rękę o rozbite szkło i przeprosiłam za zaplamioną pościel.
Dwie godziny później dotarłam do umówionego miejsca.
Tata siedział na ławce gdzie kiedyś podobno poznał się mamą, która właśnie urodziła się w Glasgow.

-Przepraszam, że tak długo musiałeś czekać. Korki - uśmiechnęłam się i przytuliłam zdenerwowanego ojca
-Nie szkodzi, przy okazji powspominałem stare czasy. Chodźmy do auta. Tim przyjechał ze mną.
Tim był ochroniarzem taty. Pracował dla niego od 10 lat. Kawał czasu.

Całą drogę przesiedziałam bez ruchu. Tata o nic nie pytał a sama nie miałam ochoty opowiadać jak było w trasie. Powiedziałam mu tylko,że nie spodobała mi się współpraca z tym zespołem i dlatego wróciłam.
Sięgnęłam do torebki po telefon. Uraziłam się przy tym w rękę. Lekko i cicho syknęłam ale na szczęście tata nic nie usłyszał. Cały czas nie mogłam uwierzyć w to co sama sobie zrobiłam.
Jak to wytłumaczę rodzicom? Będę musiała zasłaniać rękę ubraniami. Dobrze,że zima zapasem. Będę miała pretekst.

*2 dni później*

Wróciłam do codzienności. Dopiero teraz zaczęłam odczuwać skutki braku towarzystwa. Przez te noce nie mogłam spać. A kiedy zmrużyłam oko zaczynały mi się śnić jakieś dziwne sny. Z Zaynem w roli głównej.
Dni były pochmurne,wciąż padało. Wieczorami zamykałam się w pokoju, słuchałam smętów i płakałam oglądając przy tym swoją poharataną własnoręcznie rękę.
Wczoraj opowiadałam mamie o występach. Zrozumiałam moją decyzję. Mimo,że nie była z nią dobrych relacjach i nie byłyśmy bardzo zżyte jak inne matki i córki poparła moją zdanie. Oczywiście nie opowiedziałam jej całej prawdy. Tylko po części. Wymyśliłam inną historię.

Dominica jak zwykle wykłóca się ze mną o byle. Ale przywykłam.
Taty znowu nie ma w domu. Wyjechał w kolejną delegację. Właściwie to pojechał do Ameryki.
Tam będą kręcić jakiś film. Chyba nigdy nie będę miała z nim wspólnych tematów.
Odkąd pamiętam nie mogę znaleźć z nim wspólnego języka. Kiedy już rozmawiamy to zawsze kończy się to kłótnią.Niestety . .
Brakuje mi oparcia w kimś. Mama jest pracoholiczką i pochłania ją praca. Tata? Peter wciąż w rozjazdach. I to jest normalne życie? Nie!
Mam tego dosyć. Muszę zacząć normalnie funkcjonować i wrócić do rzeczywistości.
Zdecydowałam, że tym tygodniu wracam do szkoły. Może to mi pomoże? Może to rozwiązanie jest najlepsze? Się okaże.

Kolejny dzień przyszedł jak błyskawica. Od rana źle się czułam.
Zaczęły się 'krwawe' dni. Co miesięczny problem. Cały dzień przeleżałam w łóżku. Mama co kawałek zaglądała do mnie i pytałam czy lepiej się czuję. Kiedy przyszła po południu z obiadem nie przewidywalnie naskoczyłam na nią i zaczęłam krzyczeć.

-Zostaw mnie w spokoju. Nie chcę jeść, źle się czuję. Możesz nie przychodzić co godzinę i patrzeć co robię. To chyba normalne,że chcę pobyć czasami sama.
-Camilla od czasu kiedy wróciłaś jesteś nie do życia. Chodzisz podminowana i ze wszystkimi się kłócisz. Zachowujesz się jak gówniarz z przedszkola,jak rozkaprysione dziewuszysko. Pomyśl nad sobą - wykrzyczała mi prosto w twarz po czym opuściłam mój pokój trzaskając drzwiami.

Ona ma racje. Wróciłam i robię wszędzie bałagan. Zmienił mnie ten wyjazd, na gorsze.

_____________________________________________
Siema!
Co u Was słychać? W szkole jakoś się trzymacie? U mnie na razie wszystko OK!
Starałam się napisać trochę dłuższy rozdział i chyba mi się udało.
Co myślicie o sytuacji w jakiej znalazła się Camilla? 



sobota, 5 października 2013

16




Nie miałam pojęcia co robię. Byłam taka pewna siebie jak nigdy wcześniej.Nie wiedziałam jakie konsekwencje i zachowania mogą wystąpić po amfetaminie.Był to pierwszy raz ale strasznie mi się to spodobało. Z wielki 'bananem' na twarzy poszłam po Victorię. Zdziwiła się,że tak szybko się wyrobiłam. Pociągnęłam ją za dłoń w kierunku windy. Nadal z uśmiechem wciskałam wszystkie guziki jakie były w pomieszczeniu.

-Co ty robisz?!
-Ale to zabawne. Spróbuj! - odpowiedziałam ciągle się śmiejąc
-Ty coś piłaś?- zapytałam łapiąc mnie za ramię i aby odwróciła się ku jej twarzy
-No coś ty? Ja?! - wzruszyłam i wybuchnęłam śmiechem
-Opanuj się bo winda się popsuje ! - szarpnęłam mnie jak małe niesforne dziecko i kazała trzymać ręce za sobą

Nic sobie z tego nie robiłam. Co prawda, przestałam z tymi guzikami ale nadal  nie mogłam ustać w miejscu.Kręciłam się. Kiedy nareszcie drzwi windy się otworzyły wybiegłam jak poparzona i truchtem pobiegłam z powrotem na górę by później zjechać z balustrady schodów. Wszyscy razem z Zaynem i ochroniarzami patrzyli się na mnie i śmiali w głos. Tylko Vica stała z boku trzymając się za głowę. Ja nadal miałam to gdzieś. Nie byłam w pełni świadoma. To jakby uczucie,że w twoim ciele jest inna osoba o odmiennym zachowaniu i niepohamowanej energii,która rozpiera tak bardzo, że nie panujesz nad ciałem.

Pełna ciekawości wsiadłam do auta. Oczywiście wokół mnie była cała reszta. Na dzisiejszy wieczór wynajęli coś w podobie ..limuzyny. Podali nam szampana i jakieś przekąski. Wiadomo narkotyki i alkohol tworzy mieszankę wybuchową. Mimo, wszystko po każdym wypity kieliszku sięgałam po kolejny i kolejny.
W pewnym momencie jednak chłopaki, zwrócili mi uwagę.
-Może już wystarczy?- zabrał mi kieliszek z ręki Harry
-Może nie?! - wyrwałam mu go z dłoni
-Spokojnie, Camilla chyba już wystarczająco wypiłaś, jeszcze cały wieczór przed nami.- starał się załagodzić sytuację Daddy
-Odczepcie się, mogę robić co chcę!
-Zaraz będziesz 'zalana w trzy dupy'. I będziesz nadawała się tylko do... - wydarł się na mnie loczek z pretensjami, że pije
-Dokończ! - wyrzuciłam




-Do łóżka ! - nie wytrzymałam i strzeliłam mu w twarz

Usiadłam nieco dalej od towarzystwa.Popijałam whisky bo szampan się już skończył. Byłam już troszeczkę pijana.Jednak czułam się nadal bardzo dobrze. A Hazzie należało się za to co powiedział. A Zayn, nawet nie zareagował na to. I on niby mnie kocha? Najwyraźniej już mu przeszło. Nie potrzebuję takiego chłopaka,który nawet nie umie obronić swojej ukochanej. To tylko zbędne.
Nie mogłam już wytrzymać w tym samochodzie. Dusiłam się ich obecnością.
-Paul kiedy wysiadamy?
-Już właśnie wysiadamy - odpowiedziała a limuzyna momentalnie stanęła

Wyszłam jako pierwsza i nie czekają na resztę, bez ochrony weszłam do zupełnie nieznanego mi lokalu.Nie wiedziałam nawet gdzie oddać kurtkę. Jednak to nie było potrzebne bo zabrano ją ode mnie gdy weszła na salę taneczną. Pod oknami wielki bufet. A koło sceny pełno stolików i kanap. Nieźle urządzony lokal nadawałby się na coś lepsze niż zwykła dyskotekę.
Widziałam,że idzie za mną Louis.Przyśpieszyłam i zgubiłam go gdzieś w tłumie nieznanych ludzi.
Stanęłam przed barem i poprosiłam barmana o coś mocniejszego. Podał mi kieliszek z alkoholem. Nawet nie wiem jakim. To było nie ważne. Muszę się upić. Może mi ulży.

Siedziałam samotnie przy barze. Co kawałek zerkałam w tłum czy aby nigdzie nie kręcą się chłopaki lub Victoria. Nie chcę aby mnie teraz kontrolowali bo jestem pijana. Zaraz ja nie jestem pijana.Ja po prostu piję.
Ale pijana nie jestem. Przynajmniej tak sądzę.
Niespodziewanie zjawił się przy mnie Niall.




-Teraz na pewno ci wystarczy - uśmiechnął się odstawił kieliszek na bok i usiadł obok
-Jasne przecież wszystko wiecie lepiej ode mnie.
-Na dzisiaj Ci wystarczy, przecież już ledwo się trzymasz.
Chcesz 'zaliczyć' zupełny zgon?
-A tam, nie ważne.
-Co się stało?
-Czemu tak dziwnie zareagowałaś na Harrego on chciał dla ciebie dobrze. Wiesz o tym?
-Serio? Chciał dobrze mówiąc "Będziesz nadawała się tylko do łóżka". Za kogo on mnie ma?
-Za świetną dziewczynę, która nie potrafi zrozumieć tego,że nasz przyjaciel się w niej zakochał 'po uszy'.
-Przestań, Zayn nawet na to nie zareagował i co niby tak mu na mnie zależy? No nie,ponieważ ma mnie za nic.
-Mylisz się, jesteś dla niego wszystkim dziewczyno zrozum to!
-Nie ważne.. chce być sama. Zmęczona jestem !
-Już rozumiem! No tak najpierw nadpobudliwa,energiczna i agresywna to dlatego uderzyłaś Stylesa a teraz zmęczona,ospała. Brałaś coś? Tylko nie wiem co?
-Co ty pieprzysz Niall. Nic nie brałam ! - zakrzyknęłam aż ludzie sie na mnie popatrzyli
-Cicho!Nie krzycz ludzie się patrzą - uciszał blondyn
-Nie wmawiaj mi takich rzeczy, wszyscy mnie o coś ciągle posądzają. Chcecie żeby się zmieniła, nic z tego! Zacznijcie od siebie. Będę brała bo mogę! Nie wciągam za czyjeś pieniądze tylko za swoje. Mam problemy a amfa mi pomaga zrozum.





Wstałam i zaczęłam drzeć się na całą salę. Kiedy ochłonęłam i zrozumiałam to co właśnie się stało stanęłam na środku,między wszystkimi i powiedziałam - PRZEPRASZAM!
Po czym wyszłam z lokalu po drodze odbierając rzeczy z szatni. Poszłam na pierwszy, najbliższy postój taksówek. Pan od razu zawiózł mnie do hotelu bez zbędnych pytań. Zapłaciłam tylko i bez żadnego słowa, nawet dziękuje wysiadłam,trzasnęłam drzwiami i pobiegłam prosto do wejścia. Gdy weszłam do pokoju,wyjęłam z szafy walizkę. Wrzuciłam ubrania do torby,następnie sięgnęłam do szuflady gdzie wcześniej schowałam folię z 'proszkiem'. Położyłam się na łóżku. Wzięłam białą kartkę i długopis.Zaczęłam pisać wiadomość do Zayna.





"Drogi Zaynie. 
Gdy będziesz to czytał ja będę już daleko. Wsiadam do samolotu i zaraz wylatuję. Wracam do domu. Nie mogłam dalej udawać,że świetnie sie czuje. Biorę narkotyki. Biorę bo muszę. Biorę bo to mi pomaga.Biorę bo mam problemy. Mam problemy ze sobą i ze swoim życiem. Ze sobą też. Ale nie martw się nie zrobię sobie nic. Przynajmniej na razie nie planuje. A tak na poważnie. Myślę,że gdy wrócę do domu będzie mi lepiej. Wrócę do szkoły. Potem zaczne studiować. Życie jakoś samo się potoczy. Myślę,że twoje tak samo. Victoria niech zostanie z Wami. Polubiliście ją i niech tak zostanie. Ja tu nie pasuję. Wszystko Wam tylko psuje. Nie nadaje się do życia w takiej licznej grupie. Zawsze taka byłam. Szkoda,że nam nie wyszło. Sądzę jednak,że szybko znajdziesz tą Jedyną. Jednak to nie będę ja. Z ogromnym bólem żegnam się z Tobą tym skromny listem. Życzę Wam chłopaki powodzenia róbcie to co robicie bo Wam to wychodzi. Nie rezygnujcie z tego!I jeszcze jedno przepraszam za wszystko co zrobiłam
jest mi naprawdę przykro...
-Camilla"

Schowałam list do niebieskiej koperty.Resztę amfetaminy wrzuciłam z listem i położyłam na stoliczku.Zdecydowałam,że zostawię to tutaj aby zobaczyli,wiedziałam że muszę zostawić 'za sobą' to co źle zrobiłam. Może nie będzie mnie ciągnęło do narkotyków,może to tylko jednorazowa przygoda.
Pełna obaw i lęku wyszłam pozostawiając po sobie porządek w pokoju. Po cichu i powoli, zjechałam na dół do rejestracji. Oddałam kartę i pożegnałam się tym pięknym miejscem. 

Dochodziła 7 rano. Wiedziałam,że chłopaki wrócili i na pewno już smacznie śpią więc nie martwiłam się,że gdziekolwiek ich spotkam.Stałam przed hotelem i usilnie szukałam numeru taxi.Byłam pewna,że zapisywałam numer w telefonie.
-Kurde gdzieś musi być - powiedziałam sama do siebie
-0100-0600 - usłyszałam za sobą damski głos
-Dziękuję -odwróciłam się i ujrzałam Vicę
-Wyjeżdżasz? - zapytała
-Tak, wracam do domu. Nie próbuj mnie zatrzymywać ! - od razu ogłosiłam
-Nawet nie miałam zamiaru, po tym co zrobiłaś..nie licz na kogokolwiek pomoc. Wracaj tam i ćpaj dalej!
-Tak też zrobię!- powiedziałam podniesionym głosem i poszłam do pobliskiego parku tam zadzwoniłam po taksówkę, która już 15 minut później pojawi się na miejscu a już o 8 byłam na lotnisku.

Miałam mały problem z zakupem biletów lecz pewna nieznajoma,starsza pani odstąpiłam mi swoje miejsce i już 10 minut później siedziałam w samolocie. Obawy zniknęły.Byłam pewna,że zrobiłam dobrze. Wiedziałam,że robię krok ku przyszłości. Musze myśleć o sobie o karierze i szkole. Nie mogę tkwić w miejscu.

Wieczorem wylądowaliśmy w Glasgow.
To jest moje miejsce, tu się czuje najlepiej. Dzisiaj na noc zatrzymam się tutaj. Rano zadzwonię po tatę żeby po mnie przyjechał. Bo zostało mi jeszcze parę kilometrów do Bradford.


___________________________________________
Mam nadzieje,że się podoba. Dzisiaj miałam więcej czasu więc zebrałam się i napisałam rozdział. Może nie jest on jakiś bardzo ciekawy ale jest. Czekam na komentarze i opnie - BUZIAKI :* 




sobota, 21 września 2013

15



Czułam jak chłopaki przenoszą mnie na rękach na łóżko. Dziwne, że nie obudziłam się wcześniej jak wysiadali z busa.
Półprzytomna leżałam wygodnie pod cieplutkim przykryciem podziękowałam im za pomoc i życzyłam dobrej nocy.
Właściwie to już dnia, ponieważ  jest 3 nad ranem.
Ze zmęczenia nawet nie poszłam pod prysznic. Stwierdziłam,że zrobię to rano.

*Nowy dzień*


Wstałam pełna werwy i dobrego humoru. Został on jednak szybko zakłócony.
Usłyszałam pukanie.Zdążyłam tylko wysuszyć włosy i założyć czyste ubrania a tu już ktoś dobija się do moich drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Victorię.



-Czego chcesz? - zapytałam z nutą gniewu w głosie
-Porozmawiać. Wpuścisz mnie? - zapytałam podnosząc wcześniej spuszczony wzrok
-Jeśli musisz to wchodź - westchnęłam i wróciłam do suszenia włosów

Poszłam do łazienki w odbiciu lustra widziałam jak Victorie 'zżera' zdenerwowanie.
Z tego wszystko nawet nie usiadła.Stała i mówiła coś do siebie.

-No usiądź ! - odburknęłam

Gdy skończyłam proces suszenia,schowałam urządzenie do torebki i zgasiłam światło w łazience. Usiadłam przy stole i włączyłam telewizor.

-Więc o czym chciałaś rozmawiać? Coś konkretnego czy nie bo nie mam czasu - cały czas zaciekle dążyłam do tego aby dziewczyna zrezygnowała z rozmowy bo wiedziałam,że chce rozmawiać o nas, o naszej zerwanej przyjaźni.
Szczerze przyznam, że brakuje mi jej brakuje, często mi jej brakuje.
-Mogłabyś to wyłączyć?- poprosiła
-No dobra.
-Nie będę owijała w 'bawełnę'. Wiem,że ty i Justin jesteście w dobrych relacjach przyjacielskich, ale poprosił mnie aby ja ci to powiedziała.
-Ale co? - przerwałam ze zdziwienie w głosie i lekką drwiną
-Nie przerywaj bo się denerwuje - uśmiechnęła się niepewnie


 


-Pamiętaj,że zanim coś powiesz  to nadal jesteśmy przyjaciółkami, to samo Jus on też będzie nadal twoim przyjacielem i nic się nie zmieni.
-Do rzeczy - byłam taka ciekawa,że czekała tylko sedna
-Justin i ja jesteśmy parą ale obecnie jeszcze nikt o tym nie wiem, prócz ciebie. - posmutniała i zaczęła przebierać w dłoniach
-To.. to świetna wiadomość- wstałam i przytuliłam przyjaciółkę jak najmocniej się dało 






-Cieszę się, że nie jesteś zła - odpowiedziała podczas uścisku
-Miałabym być zła? No co ty? Za co? - rozwiałam jej wątpliwości i oddaliła się trochę od niej
-Przyjaciółki na zawsze? - zapytałam podając rękę
-Na wieczność - odpowiedziała i znów ją uściskałam targając jej blond włosy

Długo rozmawiałyśmy. Naprawdę długo. Mieliśmy spokój bo chłopcy mieli próbę do występów.W Finlandii mieli zagrać aż dwa razy. Jutro i w ostatni dzień pobytu w Helsinkach.
Victoria miała mi tyle do powiedzenia, mimo,że od naszej kłótni minęło tylko kilka dni. Ale dla prawdziwej przyjaźni to jak 'długie wieki'.

-Ty a wiesz, że Zayn płakał wczoraj. - powiedziała śmiejąc się
-Czemu? - nie wiedziałam czy się śmiać więc tylko posłałam jej uśmiech
-Dlatego,że tak długo nie wracałaś. Ja wiedziałam,że jesteś cała i zdrowa. Rozumiem, że chciałaś pobyć sama, tłumaczyłam mu to ale on jeszcze gorzej płakał. Wszyscy się niego śmiali. Tym bardziej,że był lekko podpity bo trochę balowali z Lou.
-Jezu. Nie wiem co powiedzieć - wybuchnęłam nieograniczonym i głośnym śmiechem
-A tak na poważnie to gdzie byłaś?
-W parku,spacerowałam po mieście i nie wiem jakim momencie straciłam orientacje w terenie.- ukryłam fakt o spotkaniu z dilerem, nie chcę by Victoria wiedziałam o amfetaminie
-Zmieniając temat.. czemu tak bardzo jesteś zła, że Zayn cię pocałował, no wiesz wtedy w samolocie zapytała przygryzając wargę
-Musimy o tym gadać?! Opowiedz lepiej o Jusie.
-Odpowiedz na moje pytanie, proszę. Przyjaciółki mówią sobie wszystko, pamiętasz?
-Wiem, nie chodzi o sam ten pocałunek to było.. fajne, miłe i w ogóle, chodzi o fakt,że mnie okłamał.Wiesz już doskonale,że wymyślili tą akcję z naborem tancerzy tylko po to bym uczestniczyła w trasie. Podobno Justin nic nie wiedział. Ale jakoś za bardzo w to nie wierze.
-Pytałam go o to. Powiedział, że nie ma nic wspólnego z tą intrygą. Ale też nie ma za złe Malikowi,że skłamał. Malik to dobry chłopak do tego przystojny i taki odważny. Nie wiem co ty od niego chcesz.Wydaje mi się,że on się w tobie naprawdę zakochał.
-Liczy się sam fakt i to mnie boli. Chciałam się na nim odegrać ale mi przeszło - przeczesałam dłonią włosy zarzucając je do tyłu
-Ale chciałabyś coś z nim?- podpytywała blondynka
-Oj Victoria! Nie wiem nigdy nic nie wiadomo - odwróciłam wzrok na bok i zobaczyłam, że drzwi pokoju są uchylone.

Podniosłam się, po cichu, na palcach podeszłam do drzwi. Otworzyłam się i zaczęłam się śmiać.
Stał tam rzekomy Malik.

-Nie dość,że kłamie to podsłuchuje- stwierdziłam ale wcale nie złośliwie wręcz przeciwnie- Chcesz wejść?-brązowooki bez namysłu przekroczył próg drzwi
-To ja was zostawię - odparła, wychodzą blondynka

Mulat wszedł niepewnie, powoli i w ciszy.

-Może się czegoś napijesz? - zaproponowałam
-Nie dzięki. Ja przyszedłem przeprosić. Nie chciałem żeby to tak wszystko dziwnie wyszło. Wiem,że jesteś zła za pocałunek i za tą całą akcje.
-Za pocałunek może nie ale za to, że skłamałeś i owszem.
-Wiem i szczerze przepraszam.
-Przeprosiny .. przyjęte - uśmiechnęłam się szeroko siadając obok chłopaka
-Wieczorem idziemy do klubu. Wybierzesz się z nami? Chyba,że masz już jakieś plany - zapytał
-Nie mam. Mogę iść!
-Świetnie to do wieczora. Wychodzimy o 21.
-Ok! - odpowiedziałam i zamknęłam za nim drzwi

Po długim namyśle doszłam do wniosku,że źle oceniłam Zayna. Victoria miała racje on jest naprawdę miły i sympatyczny. Lubię go. Wykreślam wszystkie złe słowa jakie o nim powiedziałam.

Zaprosiłam do siebie Vicę. Razem szykowałyśmy się do imprezy.
Postawiłyśmy na sukienki i mocny makijaż. Nie zbyt przepadam za toną tapety ale nie o niej tutaj mowa. Lubię kiedy moje oczy podkreśla ciemny kolor cieni.Usta lśniły,przejrzystą czerwienią pomadki. Miałam tylko mały problem z dobraniem odpowiedniej sukienki i dodatków.
Posłuchałam jednak przyjaciółki i postawiłam na 'małą' elegancje <KLIK>
Vica też nie wyglądałam gorzej ode mnie ona wybrała bardziej żywe kolory <KLIK>
Obie włosy pozostawiłyśmy na luzie. Mam na myśli rozpuszczone. Moje włosy się kręciły a Victorii wręcz przeciwnie.Miałam proste ja 'druty'. Ale jej było w nich pięknie. Na pewno lepiej niż w kręconych. Wolę ją w naturalnych.

Kiedy Victoria wyszła na chwilę do siebie ja wyciągnęłam ze schowka wczorajszy zakup.
Pomyślałam,że to pomoże mi się lepiej bawić i wyluzować. Zrolowałam kawałek papieru a proszek wysypałam na folię. Szybko wciągnęłam. Zakręciło mi się w głowie. Ale po chwili przeszło. Schowałam resztę do torebeczki i wrzuciłam do szuflady. 



Moje ciało robiło niekontrolowane ruchy. Również w głowie szalał 'chaos'... 


_____________________________________

No i jestem z nowym rozdziałem.
Martwię się ilością komentarzy pod ostatnim postem. Mimo wszystko jednak postanowiłam dodać. 


poniedziałek, 16 września 2013

14




Czułam się jak jakaś psychopatka ale to sprawiało mi przyjemność.To było jak narkotyk. Uzależniające.Nigdy nie brałam narkotyków,nigdy.Teraz naszła mnie ogromny chęć ich posiadania.Mogłabym wciągnąć i chociaż przez chwilę zapomnieć o rzeczywistości.Szarej rzeczywistości, która mnie przytłacza.
Przypomniało mi się,że Justin miał kiedyś do czynienia z jednym z dilerów narkotyków z Finlandii.
 Muszę od niego wyciągnąć te informacje.Tylko w jaki sposób?Przecież sam z dobrej woli mi tego nie powie.

Wezmę go podstępem.Wymyśliłam krótką historyjkę i podałam się za starego znajomego Jusa, który był śledczym. Napisałam z innego numeru sms z prośbą o podanie danych dilera.Odpisał bo krótkim czasie.Wysłał tylko numer telefonu.I to w zupełności mi starczy.Wiedziałam,że pójdzie mi to jak z płatka,ponieważ Jus nie chcę mieć problemów z powodu narkotyków i nie chcę aby fani o tym wiedzieli.

Po skończonych zakupach na mojej twarzy zagościł nieposkromiony uśmiech.To jest to co mi pomaga!
Kiedy wróciliśmy do hotelu przebrałam się w nowo zakupione ubrania. Wysłałam anonimową wiadomość do Georg'a(dilera). Z informacją,że chcę zakupić kilka gramów narkotyku.Umówiłam się z nim w parku zaraz obok hotelu.Odpisał chwilę później. Zgodził się. Mieliśmy się spotkać w miejscu publicznym więc zabrałam ze sobą torbę aby móc schować zakupiony proszek. Sięgnęłam po kartę od drzwi i telefon. Wrzuciłam je do dosyć głębokiej torebki i zatrzasnęłam zamek.Szłam lekko poddenerwowana.
Miałam nawet chwilę zawahania.Gdy stałam przed hotelem miałam w głowie mętlik.Już miałam wracać się do środka ale moje problemy zwyciężyły. Wiem,że teraz moja kolej aby wygrać i je przezwyciężyć. Weszłam w gąszcz pełen krzaków i drzew. Co kilka metrów stały ławki. Nie było tłumów.
Minęłam parę młodych osób siedzących w objęciach.
Pomyślałam wtedy o "nim" ale szybko się od tego oderwałam.Usiadłam na wolnej ławce obok wysokiej brzozy.Spojrzałam na zegarek spóźniał się. Nie wiedziałam jak go rozpoznam.Szybko wystukałam na klawiaturze "Gdzie jesteś? Siedzę na ławce, mam na sobie koszulę i żółte spodnie. Czekam odpisz"
Po około 10 minutach po parku zaczął kręcić się nieznajomy osobnik. Kierował się w moją stronę. Był ubrany na czarno. Dosłownie. Na głowie miał kaptur, był tak osłonięty,że nie było widać w ogóle jego twarzy. Wystraszyłam się trochę. Pomyślałam "Boże co ja robię?". Lekko rozkojarzona udałam wielce dumną z siebie i przywitałam się z Georg'em.
-Ile? -zapytał zgorzkniałym głosem 'zanurzając' dłoń w kieszenie kurtki
-Nie znam się na tym. To pierwszy raz. Może mógłbyś coś zaproponować?
-Hmm.. może amfetamina? - zapytał kiedy ja już miałam się wycofywać
-Wiesz co może ja jednak nie chcę..
-Chyba żartujesz dziewczyno? To ja tu specjalnie przyjechałem z innego końca miasta a ty jakieś szopki odstawiasz? I tak musisz zapłacić. Wziąć też musisz! - dziwnie mówił jakby chciał mi czymś zagrozić
-No dobra ? Ile płacę?
-100 euro, na początek tańsza cena.

Podał mi biały proszek. Ja od razu wrzuciłam go do torby. 

Podałam zapłatę i energicznym krokiem bez pożegnania skierowałam się ku  wyjściu z parku. Byłam taka rozkojarzona,że nie wiedziałam jak wrócić po tym zajściu do hotelu. Postanowiłam więc wybrać się na spacer po mieście.Chodziłam i chodziłam bez celu. Wydawało mi się,że kręcę się w kółko. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 19.
-Boże już tyle czasu minęło? - powiedziałam sama do siebie-Muszę wracać!



Odwróciłam się w przeciwną stronę. Miałam nadzieje,że bez problemu trafię do budynku. Jednak to nie było takie łatwe jak mi się wydawało. Nim się spostrzegłam minęła kolejna godzina. Potem kolejna. Wyjęłam telefon i chciałam zamówić taksówkę. Ale zaraz, przecież ja nawet nie wiem na jakiej ulicy jestem. Odwiodłam się od tego pomysłu. Do 24 siedziałam na jakiś murku wśród drzew. Nieopodal za mną był las.Było już ciemno. Las szumiał tak wyraźnie,że drgawki pojawiły się na moi cały ciele. Robiło się zimno.W dodatku z nieba zaczęła kropić woda, potocznie zwana deszczem. Byłam w kropce. Nie wiedziałam do kogo się zwrócić o pomoc. Nie chciałam dzwonić do zespołu ani do Victorii. Wiedziałam,że na pewno się martwią. Telefon wciąż milczał.Pewnie dlatego,że wcześniej wyciszyłam dźwięk. Odblokowałam ekran. Pojawiło się aż 20 nieodebranych połączeń. Kilka od Victorii,kilka od Louis'a, 2 od Nialla i jedno od Harrego. Zdziwił mnie jeden fakt- Zayn nie dzwonił. Pewnie jest na mnie zły. W sumie to bardzo dobrze.
Niedługo przekona się,że nie warto było ze mnie drwić.
Minęło kolejne 30 minut. Strasznie zmarzła i nie czułam palcy. Schowałam ręce w kieszeni ale to nic nie dało. W końcu wyjęłam telefon i wybrałam numer do Liam'a. Lubiłam go chyba najbardziej ze wszystkim. Nie wiem dlaczego.
Po kilku sygnałach odebrał.
-Camilla?
-Liam? Zgubiłam się..
-Gdzie jesteś?
-No nie wiem...
-Poczekaj opowiedz mi gdzie się skierowałaś idą od hotelu, w którą stronę? -uspokajał

-Poszłam w prawo. Byłam w parku obok hotelu a potem wyszłam tylnym wyjściem i spacerowałam po mieście.Jestem obok jakieś lasu, na jakimś murku. Marznę..
-Spokojnie znajdziemy się. Odezwę się potem..
-Ale.. jak..

Nie zdążyłam dokończyć wypowiedzi bo w słuchawce usłyszałam dźwięk zerwanego połączenia.
Musiał rozłączyć rozmowę. Cóż nie pozostaje mi nic innego jak tylko czekać.
Do powiek przedostawał mi się sen.Czułam jak ciało robi się nieruchome i drętwieje. W pewnym momencie już nie miałam siły siedzieć. Ułożyłam się na leżąco. Pod głowę położyłam torbę i zamknęłam oczy.
Mimo,że byłam senna nie mogłam usnąć. Chyba dlatego,że miałam świadomość,że jestem tu sama i nie czuje się bezpiecznie. Minął chyba kwadrans a ja czułam jakby to była wieczność.
Półprzytomna otworzyłam oczy.Światła nadjeżdżającego auta zupełnie mnie oślepiły.
Szybko wróciłam do pozycji siedzącej.Zaczęłam machać ręki. Tym samym wzywając pomocy.
Z odległości kilku metrów zobaczyłam 4 mężczyzn. Znajomych mężczyzn. To Niall,Liam,Harry i Paul.
Szybko pobiegłam w ich stronę.

-Jak mnie znaleźliście?
-Sposobem! - puścił oczko Hazza
-No ale jak ?
-No a od czego jest taka aplikacja w telefonie? - pokazała mi telefon wskazując palcem na napis
-"Nawigacja tropiąca ludzi" a więc to tak.
-No ale za ten ratunek należy się co najmniej buziak.
-No dobra! - dałam każdemu buziaka w policzek po czym wszyscy w dobrych nastrojach wsiedliśmy do pojazdu.

Siedziałam z Loczkiem z tyłu busa a Paul,Niall i Liaś z przodu. Głupio się czułam bo pawałam do nich złością i nienawiścią a oni przybyli mi 'na ratunek'. Zyskali i mnie wielkie uznanie. Jednak rozczarowałam się postawią Zayn'a wobec całej tej sytuacji. Pomyliłam się co do niego...

W busie było cicho. Każdy siedział w skupieniu. Każdy był na pewno lekko zaspany. Ja również w dodatku było mi strasznie zimno. Trzęsłam się jak "galareta". Harry chyba to zauważył i zaproponował:

-Jeśli chcesz przytul sie, podobno dobrze grzeje - wyszczerzył białe ząbki

Automatycznie się do niego przykleiłam. Rzeczywiście,racja był taki cieplutki. Od razu było mi lepiej.




-A tak serio, to co ty robiłaś na obrzeżach miasta? - zapytał spoglądając przez lusterko Paul
-Na obrzeżach? Tak daleko? -zadziwili mnie tą informacją
-Tak, to prawie godzina drogi stąd. - odpowiedział Niall
-Sama nie wiem jak tu  dotarłam- wzruszyłam niewinnie ramionami
-Dziwnie się dzisiaj zachowywałaś- powiedział Payne odwracając głowę w tył
-Wydawało ci się - odpowiedziałam kończąc temat- Położę się bo jestem senna.

Chłopcy popatrzyli po sobie znacząco. Natomiast ja przechyliłam się do pozycji pół leżącej, pół siedzącej i zmrużyłam powieki.
Nie mam pojęcia kiedy a zmorzył mnie głęboki sen...

------------------------------------------------------------------

Ciąg dalszy prawdopodobnie nie pojawi się zbyt szybko
będzie musieli na niego trochę poczekać.
Z góry przepraszam i liczę na komentarze!