sobota, 19 października 2013

17






Zaczęło padać. No tak to codzienność w Anglii. Nie było mnie tu tylko trzy tygodnie a już zapomniałam jak tu jest.
Przy drodze obok lotniska złapałam taksówkę. Siedząc już w środku zadzwoniłam do jednego z lepszych hoteli w Glasgow. Zapytałam czy znajdzie się jakiś malutki apartament na dzisiejszą noc. Na szczęście znaleźli wolne miejsca.
Taksówkarz podjechał na parking hotelowy,opłaciłam jazdę i poprosiłam o pomoc z walizkami.
Jakoś zawlokłam je do hotelu.W rejestracji poprosiłam o szybkie zameldowanie i anonimowość.Nie chciałam aby ktoś dowiedział się gdzie jestem. Nawet rodzice a co dopiero zespół czy Zayn.
Dzisiaj chcę być zupełnie sama.Tylko ja,łóżko i dobra muzyka. Tego potrzebuję.
Nie rozpakowując się zanadto wyjęłam podręczny bagaż z kosmetykami i ciuchami na zmianę.Resztę zostawiłam w mały przedpokoju. Rozejrzałam się po luksusowej 'rezydencji'. Wzięłam szlafrok z walizki i poszłam pod prysznic.Woda pod natryskiem była taka przyjemna,cieplutka. Pełna dobrego humoru wyszłam z kabiny. Od piersi do kolan okryłam się czystym,pachnącym,nowiuśkim,białym i miękkim ręcznikiem.Rozpuściłam włosy.Usiadłam przed ogromnym lustrze w kształcie fali.Przeczesałam moje lekko kręcone włosy i założyłam moją 'batmanową' piżamę. Legginsy i czarna bluzka w symbole Batmana było moim ulubionym strojem do spania. Na stopy włożyłam kremowe papucie,które wyglądały jak skarpety. Poczułam burczenie. Potem pustkę w brzuchu. Zgłodniałam.

-Zamówię sobie coś słodkiego... ale zaraz jestem na diecie! W cholerę z tym, jedno ciastko nie zaszkodzi ! - gadałam sama ze sobą

Telefonicznie zamówiłam sobie ciastko o smaku czekolady, coś podobnego do tort royal'a - moje ulubione ciasto ze Starbucks'a a do tego karmelowe frappuccino.

Słodycze to ucieczka od problemów. Ale nie jestem aż tak bardzo zakompleksioną laską i nie mam zamiaru obżerać się takimi bombami kalorycznymi. Może i to pomaga ale nie chce wyglądać jak tłusta,spasiona 'świnia'.
Dzisiejszy dzień jest inny, dzisiaj muszę przemyśleć wszystko i poukładać swoje sprawy tak aby dojść do 'porozumienia ze swoim sercem i rozumem'.
Biorę się za swoje życie. Tak dalej nie może być. Muszę zapomnieć o tym co było.
Nie wiem co dalej z Victorią. Jak wróci do Bradford zobaczymy się znowu w szkole.
Zostało mi tylko kilka miesięcy do ukończenia liceum. A potem? No właśnie co potem?
Przecież ja nawet nie wiem co chcę robić w życiu? Jestem kompletnym beztalenciem.
Nic nie umiem,wszystko tylko potrafię popsuć. Jestem rozpieszczoną córeczką znanych rodziców.
Gdyby nie ich pieniądze i sława nigdy nie byłabym tym kim jestem. To w pewnym sensie mnie popsuło. Gdyby nie to,że są tym kim są byłabym zwyczajnym,szarym dzieckiem zwyczajnym rodziców. Może to i lepiej ? Może gdyby tak było to wszystko by się nie wydarzyło?


Z rozmyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. To moje zamówienie. A właściwie to kelner z moim zamówienie w dodatku bardzo przystojny i chyba znajomy. Skądś znałam tą twarz,tę sylwetkę,te ruchy. Kiedy podniósł  głowę spoglądając na mnie w jego oczach pojawiło się lekkie zdziwienie.

-Znowu ty! - powiedział zachrypnięty,męski głos
-Pamiętasz mnie. Co tu robisz? - spytałam
-Musiałem wyjechać z Finlandii, bo przez ciebie prawie mnie złapali.
-Jak to?! - zdziwiłam się zapraszając go ręką do pokoju
-Nie ważne. Muszę wracać - złapał już za klamkę ale zdołałam go zatrzymać
-Masz to jeszcze?
-Amfę? Mam.
-Proszę - błagalnym spojrzeniem prosiłam aby sprzedał mi działkę
-O nie! Nie chcę kolejnych problemów - odrzucił moją prośbę
-Proszę kupię więcej, kupię cztery działki. Proszę i obiecuję, że więcej mnie nie zobaczysz. Jutro wracam do domu.
-No dobra ostatni raz! - uległ po czym sięgnął do kieszeni spodni, wyjął z tamtą 4 folie z 'proszkiem'
-Ile? - zapytałam otwierając portmonetkę
-Tyle co zwykle, razy 4 - rzekł patrząc mi na ręce, z początku myślałam,że chcę zabierać mi karty bankomatowe albo cały portfel ale to po prostu efekt narkotyków, dziwne zachowanie
-Masz- podałam mu pieniądze a on dał mi 'to' a ja szybko zawinęłam w papier i schowałam do walizki.

Bez słowa wyszedł. Wtedy zamówienie mnie już nie interesowało - zupełnie. Wystarczyło,że wzięłam  jedną 'porcję' i usiadłam na łóżku.To już przyśpieszało akcję serca. Sam dotyka tego. Położyłam biały proszek przed sobą i wpatrywałam się w niego chyba przez godzinę.
Nie byłam pewna czy tego chcę. W końcu z pozycji siedzącej przeszłam w pozycję leżącą.
Tak było wygodniej. Światło dnia przygasło. I za oknem świecił tylko blask latarni ulicznych.
Lampa zapalona w pokoju dawała dodatkowe światło. Wszędzie indziej była nieograniczona ciemność,noc.
Złapałam za telefon.Odblokowałam. Na tapecie zobaczyłam zdjęcia. Co wywołało we mnie wspomnienia. Wspomnienia związane z trasą. Na zdjęciu byliśmy wszyscy razem, ja,Zayn,Niall,Liam,Louis,Harry i Vica.







 Przez chwilę poczułam smutek. Taki głęboki, który przewyższa wszystkie inne emocje i uczucia. Jednak kiedy spojrzałam na folię leżącą obok mnie dotarło do mnie, że nie należę do nich. Nie należę to tej grupy ludzi, jestem inna. Niepowtarzalna.
Wzięłam banknot. Na kartce w kratkę rozsypałam działkę sypkiego narkotyku. Zrolowałam banknot w rolkę. Zgasiłam lampę. Wzięłam jeden wdech. Otworzyłam szerzej nozdrza i wciągając ostatnie wdechy powietrza przybliżyłam twarz do kartki.
Serce biło jak wskazówka zegara - szybko i mocno.
Gdy dzieliło mnie o tego 2 cm poczułam lekkie oszołomienie. Chwilę później na papierze nie zostało już grama amfetaminy.
Położyłam się i poczułam szum w uszach. Wydawało mi się,że na ścianie widzę palmy. Gdy odwróciłam wzrok w inną stronę zobaczyłam morze. Zachód słońca odbijał się w jasnobłękitnej wodzie. Kiedy zamknęłam oczy i ponownie je otworzyłam widok zniknął. Zamiast tego za oknem widziałam skaczące po autach małpy. Cieszyłam się jak głupia. Poszłam do łazienki i wzięłam coś do ręki. Niestety nie pamiętam co to było. Pamiętam,że potem czułam niesamowity ból, którego nigdy wcześniej nie zaznałam.

Następnego dnia obudziłam się z bólem głowy. Na białej pościeli zobaczyłam pełno krwi. Kiedy wyciągnęłam lewą rękę z pod kołdry oniemiałam. Na ręce zobaczyłam napis perfekt.
Jednak nie było to napisane markerem czy innym przyborem do pisania.
To było..wyryte. Chyba żyletką. Strasznie szczypało. Ręka była trochę opuchnięta i zaczerwieniona. Rany były już zamknięte bo zrobiły się na nich strupy.




Wystraszyłam się. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Ani nie ćpałam ani się nie cięłam. Przecież to jest chore. Z tego zostaną blizny. Jak to będzie wyglądać.
Najgorsze było, że nic nie pamiętam. Tylko ten przeraźliwy ból...
W łazience znalazłam apteczkę a w niej bandaż. Zawiązałam nim rękę.
Gasząc światło usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. To tata.

-H-halo? - z draniem w głosie powiedziałam
-Cześć Camilla, gdzie jesteś bo jestem już w Glasgow. Gdzie mam podjechać ?
-Już? - zaczęłam panikować i szybko wrzucając rzeczy do walizki zaczęłam się przebierać.
-Tak gdzie przyjechać? - ponowił pytanie
-Yy? Wiesz co podjedź obok Victoria Park. Dobrze?
-Tam będziesz?
-Tak za niecałą godzinę, ok?
-Pośpiesz się - odparł

Schowałam telefon do wyćwiekowanej,ciemnozielonej torby. 

Walizki ledwo udało mi się zabrać. Na szczęście pomógł mi miły taksówkarz, który podbiegł do samego wyjścia. Przy rejestracji powiedziałam,że miałam mały wypadek i rozwaliłam rękę o rozbite szkło i przeprosiłam za zaplamioną pościel.
Dwie godziny później dotarłam do umówionego miejsca.
Tata siedział na ławce gdzie kiedyś podobno poznał się mamą, która właśnie urodziła się w Glasgow.

-Przepraszam, że tak długo musiałeś czekać. Korki - uśmiechnęłam się i przytuliłam zdenerwowanego ojca
-Nie szkodzi, przy okazji powspominałem stare czasy. Chodźmy do auta. Tim przyjechał ze mną.
Tim był ochroniarzem taty. Pracował dla niego od 10 lat. Kawał czasu.

Całą drogę przesiedziałam bez ruchu. Tata o nic nie pytał a sama nie miałam ochoty opowiadać jak było w trasie. Powiedziałam mu tylko,że nie spodobała mi się współpraca z tym zespołem i dlatego wróciłam.
Sięgnęłam do torebki po telefon. Uraziłam się przy tym w rękę. Lekko i cicho syknęłam ale na szczęście tata nic nie usłyszał. Cały czas nie mogłam uwierzyć w to co sama sobie zrobiłam.
Jak to wytłumaczę rodzicom? Będę musiała zasłaniać rękę ubraniami. Dobrze,że zima zapasem. Będę miała pretekst.

*2 dni później*

Wróciłam do codzienności. Dopiero teraz zaczęłam odczuwać skutki braku towarzystwa. Przez te noce nie mogłam spać. A kiedy zmrużyłam oko zaczynały mi się śnić jakieś dziwne sny. Z Zaynem w roli głównej.
Dni były pochmurne,wciąż padało. Wieczorami zamykałam się w pokoju, słuchałam smętów i płakałam oglądając przy tym swoją poharataną własnoręcznie rękę.
Wczoraj opowiadałam mamie o występach. Zrozumiałam moją decyzję. Mimo,że nie była z nią dobrych relacjach i nie byłyśmy bardzo zżyte jak inne matki i córki poparła moją zdanie. Oczywiście nie opowiedziałam jej całej prawdy. Tylko po części. Wymyśliłam inną historię.

Dominica jak zwykle wykłóca się ze mną o byle. Ale przywykłam.
Taty znowu nie ma w domu. Wyjechał w kolejną delegację. Właściwie to pojechał do Ameryki.
Tam będą kręcić jakiś film. Chyba nigdy nie będę miała z nim wspólnych tematów.
Odkąd pamiętam nie mogę znaleźć z nim wspólnego języka. Kiedy już rozmawiamy to zawsze kończy się to kłótnią.Niestety . .
Brakuje mi oparcia w kimś. Mama jest pracoholiczką i pochłania ją praca. Tata? Peter wciąż w rozjazdach. I to jest normalne życie? Nie!
Mam tego dosyć. Muszę zacząć normalnie funkcjonować i wrócić do rzeczywistości.
Zdecydowałam, że tym tygodniu wracam do szkoły. Może to mi pomoże? Może to rozwiązanie jest najlepsze? Się okaże.

Kolejny dzień przyszedł jak błyskawica. Od rana źle się czułam.
Zaczęły się 'krwawe' dni. Co miesięczny problem. Cały dzień przeleżałam w łóżku. Mama co kawałek zaglądała do mnie i pytałam czy lepiej się czuję. Kiedy przyszła po południu z obiadem nie przewidywalnie naskoczyłam na nią i zaczęłam krzyczeć.

-Zostaw mnie w spokoju. Nie chcę jeść, źle się czuję. Możesz nie przychodzić co godzinę i patrzeć co robię. To chyba normalne,że chcę pobyć czasami sama.
-Camilla od czasu kiedy wróciłaś jesteś nie do życia. Chodzisz podminowana i ze wszystkimi się kłócisz. Zachowujesz się jak gówniarz z przedszkola,jak rozkaprysione dziewuszysko. Pomyśl nad sobą - wykrzyczała mi prosto w twarz po czym opuściłam mój pokój trzaskając drzwiami.

Ona ma racje. Wróciłam i robię wszędzie bałagan. Zmienił mnie ten wyjazd, na gorsze.

_____________________________________________
Siema!
Co u Was słychać? W szkole jakoś się trzymacie? U mnie na razie wszystko OK!
Starałam się napisać trochę dłuższy rozdział i chyba mi się udało.
Co myślicie o sytuacji w jakiej znalazła się Camilla? 



1 komentarz: