poniedziałek, 16 września 2013

14




Czułam się jak jakaś psychopatka ale to sprawiało mi przyjemność.To było jak narkotyk. Uzależniające.Nigdy nie brałam narkotyków,nigdy.Teraz naszła mnie ogromny chęć ich posiadania.Mogłabym wciągnąć i chociaż przez chwilę zapomnieć o rzeczywistości.Szarej rzeczywistości, która mnie przytłacza.
Przypomniało mi się,że Justin miał kiedyś do czynienia z jednym z dilerów narkotyków z Finlandii.
 Muszę od niego wyciągnąć te informacje.Tylko w jaki sposób?Przecież sam z dobrej woli mi tego nie powie.

Wezmę go podstępem.Wymyśliłam krótką historyjkę i podałam się za starego znajomego Jusa, który był śledczym. Napisałam z innego numeru sms z prośbą o podanie danych dilera.Odpisał bo krótkim czasie.Wysłał tylko numer telefonu.I to w zupełności mi starczy.Wiedziałam,że pójdzie mi to jak z płatka,ponieważ Jus nie chcę mieć problemów z powodu narkotyków i nie chcę aby fani o tym wiedzieli.

Po skończonych zakupach na mojej twarzy zagościł nieposkromiony uśmiech.To jest to co mi pomaga!
Kiedy wróciliśmy do hotelu przebrałam się w nowo zakupione ubrania. Wysłałam anonimową wiadomość do Georg'a(dilera). Z informacją,że chcę zakupić kilka gramów narkotyku.Umówiłam się z nim w parku zaraz obok hotelu.Odpisał chwilę później. Zgodził się. Mieliśmy się spotkać w miejscu publicznym więc zabrałam ze sobą torbę aby móc schować zakupiony proszek. Sięgnęłam po kartę od drzwi i telefon. Wrzuciłam je do dosyć głębokiej torebki i zatrzasnęłam zamek.Szłam lekko poddenerwowana.
Miałam nawet chwilę zawahania.Gdy stałam przed hotelem miałam w głowie mętlik.Już miałam wracać się do środka ale moje problemy zwyciężyły. Wiem,że teraz moja kolej aby wygrać i je przezwyciężyć. Weszłam w gąszcz pełen krzaków i drzew. Co kilka metrów stały ławki. Nie było tłumów.
Minęłam parę młodych osób siedzących w objęciach.
Pomyślałam wtedy o "nim" ale szybko się od tego oderwałam.Usiadłam na wolnej ławce obok wysokiej brzozy.Spojrzałam na zegarek spóźniał się. Nie wiedziałam jak go rozpoznam.Szybko wystukałam na klawiaturze "Gdzie jesteś? Siedzę na ławce, mam na sobie koszulę i żółte spodnie. Czekam odpisz"
Po około 10 minutach po parku zaczął kręcić się nieznajomy osobnik. Kierował się w moją stronę. Był ubrany na czarno. Dosłownie. Na głowie miał kaptur, był tak osłonięty,że nie było widać w ogóle jego twarzy. Wystraszyłam się trochę. Pomyślałam "Boże co ja robię?". Lekko rozkojarzona udałam wielce dumną z siebie i przywitałam się z Georg'em.
-Ile? -zapytał zgorzkniałym głosem 'zanurzając' dłoń w kieszenie kurtki
-Nie znam się na tym. To pierwszy raz. Może mógłbyś coś zaproponować?
-Hmm.. może amfetamina? - zapytał kiedy ja już miałam się wycofywać
-Wiesz co może ja jednak nie chcę..
-Chyba żartujesz dziewczyno? To ja tu specjalnie przyjechałem z innego końca miasta a ty jakieś szopki odstawiasz? I tak musisz zapłacić. Wziąć też musisz! - dziwnie mówił jakby chciał mi czymś zagrozić
-No dobra ? Ile płacę?
-100 euro, na początek tańsza cena.

Podał mi biały proszek. Ja od razu wrzuciłam go do torby. 

Podałam zapłatę i energicznym krokiem bez pożegnania skierowałam się ku  wyjściu z parku. Byłam taka rozkojarzona,że nie wiedziałam jak wrócić po tym zajściu do hotelu. Postanowiłam więc wybrać się na spacer po mieście.Chodziłam i chodziłam bez celu. Wydawało mi się,że kręcę się w kółko. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 19.
-Boże już tyle czasu minęło? - powiedziałam sama do siebie-Muszę wracać!



Odwróciłam się w przeciwną stronę. Miałam nadzieje,że bez problemu trafię do budynku. Jednak to nie było takie łatwe jak mi się wydawało. Nim się spostrzegłam minęła kolejna godzina. Potem kolejna. Wyjęłam telefon i chciałam zamówić taksówkę. Ale zaraz, przecież ja nawet nie wiem na jakiej ulicy jestem. Odwiodłam się od tego pomysłu. Do 24 siedziałam na jakiś murku wśród drzew. Nieopodal za mną był las.Było już ciemno. Las szumiał tak wyraźnie,że drgawki pojawiły się na moi cały ciele. Robiło się zimno.W dodatku z nieba zaczęła kropić woda, potocznie zwana deszczem. Byłam w kropce. Nie wiedziałam do kogo się zwrócić o pomoc. Nie chciałam dzwonić do zespołu ani do Victorii. Wiedziałam,że na pewno się martwią. Telefon wciąż milczał.Pewnie dlatego,że wcześniej wyciszyłam dźwięk. Odblokowałam ekran. Pojawiło się aż 20 nieodebranych połączeń. Kilka od Victorii,kilka od Louis'a, 2 od Nialla i jedno od Harrego. Zdziwił mnie jeden fakt- Zayn nie dzwonił. Pewnie jest na mnie zły. W sumie to bardzo dobrze.
Niedługo przekona się,że nie warto było ze mnie drwić.
Minęło kolejne 30 minut. Strasznie zmarzła i nie czułam palcy. Schowałam ręce w kieszeni ale to nic nie dało. W końcu wyjęłam telefon i wybrałam numer do Liam'a. Lubiłam go chyba najbardziej ze wszystkim. Nie wiem dlaczego.
Po kilku sygnałach odebrał.
-Camilla?
-Liam? Zgubiłam się..
-Gdzie jesteś?
-No nie wiem...
-Poczekaj opowiedz mi gdzie się skierowałaś idą od hotelu, w którą stronę? -uspokajał

-Poszłam w prawo. Byłam w parku obok hotelu a potem wyszłam tylnym wyjściem i spacerowałam po mieście.Jestem obok jakieś lasu, na jakimś murku. Marznę..
-Spokojnie znajdziemy się. Odezwę się potem..
-Ale.. jak..

Nie zdążyłam dokończyć wypowiedzi bo w słuchawce usłyszałam dźwięk zerwanego połączenia.
Musiał rozłączyć rozmowę. Cóż nie pozostaje mi nic innego jak tylko czekać.
Do powiek przedostawał mi się sen.Czułam jak ciało robi się nieruchome i drętwieje. W pewnym momencie już nie miałam siły siedzieć. Ułożyłam się na leżąco. Pod głowę położyłam torbę i zamknęłam oczy.
Mimo,że byłam senna nie mogłam usnąć. Chyba dlatego,że miałam świadomość,że jestem tu sama i nie czuje się bezpiecznie. Minął chyba kwadrans a ja czułam jakby to była wieczność.
Półprzytomna otworzyłam oczy.Światła nadjeżdżającego auta zupełnie mnie oślepiły.
Szybko wróciłam do pozycji siedzącej.Zaczęłam machać ręki. Tym samym wzywając pomocy.
Z odległości kilku metrów zobaczyłam 4 mężczyzn. Znajomych mężczyzn. To Niall,Liam,Harry i Paul.
Szybko pobiegłam w ich stronę.

-Jak mnie znaleźliście?
-Sposobem! - puścił oczko Hazza
-No ale jak ?
-No a od czego jest taka aplikacja w telefonie? - pokazała mi telefon wskazując palcem na napis
-"Nawigacja tropiąca ludzi" a więc to tak.
-No ale za ten ratunek należy się co najmniej buziak.
-No dobra! - dałam każdemu buziaka w policzek po czym wszyscy w dobrych nastrojach wsiedliśmy do pojazdu.

Siedziałam z Loczkiem z tyłu busa a Paul,Niall i Liaś z przodu. Głupio się czułam bo pawałam do nich złością i nienawiścią a oni przybyli mi 'na ratunek'. Zyskali i mnie wielkie uznanie. Jednak rozczarowałam się postawią Zayn'a wobec całej tej sytuacji. Pomyliłam się co do niego...

W busie było cicho. Każdy siedział w skupieniu. Każdy był na pewno lekko zaspany. Ja również w dodatku było mi strasznie zimno. Trzęsłam się jak "galareta". Harry chyba to zauważył i zaproponował:

-Jeśli chcesz przytul sie, podobno dobrze grzeje - wyszczerzył białe ząbki

Automatycznie się do niego przykleiłam. Rzeczywiście,racja był taki cieplutki. Od razu było mi lepiej.




-A tak serio, to co ty robiłaś na obrzeżach miasta? - zapytał spoglądając przez lusterko Paul
-Na obrzeżach? Tak daleko? -zadziwili mnie tą informacją
-Tak, to prawie godzina drogi stąd. - odpowiedział Niall
-Sama nie wiem jak tu  dotarłam- wzruszyłam niewinnie ramionami
-Dziwnie się dzisiaj zachowywałaś- powiedział Payne odwracając głowę w tył
-Wydawało ci się - odpowiedziałam kończąc temat- Położę się bo jestem senna.

Chłopcy popatrzyli po sobie znacząco. Natomiast ja przechyliłam się do pozycji pół leżącej, pół siedzącej i zmrużyłam powieki.
Nie mam pojęcia kiedy a zmorzył mnie głęboki sen...

------------------------------------------------------------------

Ciąg dalszy prawdopodobnie nie pojawi się zbyt szybko
będzie musieli na niego trochę poczekać.
Z góry przepraszam i liczę na komentarze!


1 komentarz: